Kiedy pracowałam w gimnazjum, prowadziłam zajęcia dla dyslektyków. Muszę przyznać, że bardzo ich nie lubiłam. Gdy we wtorki o siódmej rano otwierałam salę, czułam się strasznie. Podskórnie wiedziałam, że to będzie nudny i zmarnowany czas. Robiłam wszystko co w mojej mocy, aby uatrakcyjnić zajęcia, ale czy może być atrakcyjne coś, co nie przynosi zamierzonych efektów? Wiem, że w ustach nauczyciela brzmi to strasznie, ale naprawdę tak było. Zderzałam się ze szklaną ścianą. A najgorsze jest to, że zderzali się z nią moi uczniowie. Chcieli, aby coś się zmieniło, jednak nowe nie nadeszło. Dysleksja pozostała, a kto dostał się na moje zajęcia, był do nich przypisany dożywotnio, tzn. do momentu ukończenia gimnazjum.
PRZEŁOM
Czas urlopu wychowawczego maksymalnie wykorzystuję na rozwój osobisty i kolekcjonowanie nowych inspiracji do pracy. Ostatnio wpadła w moje ręce książka Romana Warszewskiego „Jak wyleczyłem dziecko z dysleksji”. Do lektury przystąpiłam z dość sceptycznym nastawieniem, chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego, prawda? Pierwsze strony wydały mi się intrygujące, ale myślałam sobie – po co te wstawki o mitach, o Syzyfie? Z czasem wszystko okazało się jasne. Stwierdzam, że książka jest GENIALNA! Autentycznie dostałam skrzydeł! I tak jak jeszcze kilka dni temu myśląc o powrocie do szkoły wiedziałam, że już nie będę chciała prowadzić koła „DYSGRAF” (taką nosiło nazwę), tak teraz nie mogę się go doczekać Tymczasem, postanowiłam napisać cykl artykułów „Fitness dla mózgu”, w którym będę chciała zebrać jak najwięcej informacji o nauczaniu przyjaznym mózgowi, a także zebrać komplet konkretnych rozwiązań do wykorzystania w szkole.
KILKA SŁÓW O KSIĄŻCE
„Jak wyleczyłem dziecko z dysleksji” to relacja ojca, który postanowił pomóc swojemu synowi. Dominik ma 12 lat, boryka się z dysleksją, jego ojciec wie, że syn mógłby zdobyć szczyty, ale zderza się ze szklanym sufitem. Próbuje różnych sposobów, od mikrokinezyterapii, przez metodę Silvy, po metodę Dennisona. To była długa i męcząca podróż, ale dociera do celu, przeciera szlaki i pokazuje konkretne rozwiązania. Wspomnę, że książka Warszewskiego została bardzo pozytywnie zaopiniowana przez specjalistę neurologa, Jana Niżnikiewicza.
Jest to więc publikacja, którą może się wspierać i rodzic i nauczyciel. Nadmienię też, że narracja jest prowadzona rzeczowo, ale też ciepło i metaforycznie. Jak już wspomniałam, każdy rozdział został opatrzony fragmentem rozmów między ojcem i synem. Rozmów nie byle jakich, bo opowieści o mitach, sensie ludzkiego istnienia, wartości pracy i o poszukiwaniu rozwiązań tego, co pozornie jest nierozwiązywalne. Wtrącenia o mitach okazały się jak najbardziej zasadne, gdyż mitem jest obiegowa opinia, że z dysleksją trzeba żyć, że nie da się jej wyleczyć.
W książce też można znaleźć relacje z ważnych spotkań i zdjęcia osób, które w znaczący sposób przybliżały autora do jego celu, m.in. dr Dmitrija Morozowa (mikrokinezyterapeutę), Andrzeja Wójcikiewicza (trenera metody Silvy), Swietłany Masgutowej (dr psychologii rozwojowej i edukacyjnej), Ireny Krysmalskiej, Paula i Gail Dennisonów. Lekturę uatrakcyjniają zdjęcia Dominika i jego rysunków, naprawdę genialnych Pomocna, szczególnie dla rodziców i nauczycieli, jest dołączona opinia Dominika z Poradni Pedagogiczno-Psychologicznej oraz jej szczegółowe omówienie. Ogromną wartość stanowi też aneks, w którym zostały przedstawione ćwiczenia Dennisona oraz dietetyczne wskazówki dla osób, które chcą właściwie odżywiać swój mózg. Odsyłam Cię także do mojego cyklu DIETA DLA MÓZGU (część 1.), (część 2.).
KINEZJOLOGIA EDUKACYJNA
To nauka o tym, jak rozwija się człowiek – zarówno dziecko, jak i dorosła osoba – gdy wykorzystuje do tego naturalny ruch fizyczny. Kierunek ten propaguje specjalnie zorganizowane ruchy, które sprawiają, że ciało i mózg pracują w sposób optymalny na rzecz rozwoju i samorealizacji każdej osobowości.
Nie powinno jednak powstać mylne wrażenie, że jest to coś w rodzaju wychowania fizycznego. Kinezjologia edukacyjna nie zajmuje się bowiem każdym ruchem, lecz ruchami bardzo specyficznymi. Takimi, które aktywizują i stymulują odpowiednie obszary mózgu, które powodują zwiększanie ilości nerwowych między lewą i prawą półkulą, przez co poprawia się jakość pracy umysłowej. Gimnastyka mózgu to nic innego, jak program rozwoju ruchowego, ukierunkowany na łatwe uczenie dzieci i stymulowanie ich rozwoju. To program aktywizacji układu nerwowego i uwalniania go od stresu.
Odkrycie związku pomiędzy zorganizowanymi ruchami ciała a pracą mózgu jest zasługą amerykańskiego małżeństwa – Paula i Gail Dennisonów. U schyłku lat 60., pracując z dziećmi dyslektycznymi, zauważyli, że gdy nauka takich dzieci odbywa się w ruchu, przychodzi im ona znacznie łatwiej niż w stanie spoczynku. Dennisonowie zaobserwowali, które ruchy wywierają najbardziej zbawczy wpływ na dzieci i opierając się na tym, stworzyli kanon podstawowych ćwiczeń, które zostały nazwane gimnastyką dla mózgu.
Takiej gimnastyce wystarczy poświęcić kilkanaście (dosłownie!) minut dziennie, by w krótkim czasie osiągnąć wymierne, zauważalne efekty! Tak zwane ruchy naprzemienne powodują, iż przepływ informacji z jednej półkuli do drugiej następuje nawet do dwudziestu ośmiu razy szybciej, a jednocześnie dzieje się to przy wielokrotnie mniejszym wydatku energetycznym. Człowiek myśli więc szybciej, sprawniej, a męczy się znacznie mniej!
Gimnastykę mózgu powinni stosować wszyscy, ponieważ harmonijna współpraca między lewą i prawą półkulą mózgową – a więc szeroko rozumiane pomnażanie potencjału twórczego – jest zawsze ze wszech miar pożądane.
Konkretne ćwiczenia i wskazówki pojawią się w drugim artykule z cyklu „FITNESS DLA MÓZGU”, który ukarze się już wkrótce.
Póki co, zapraszam Cię do pobrania i realizacji scenariusza lekcji wychowawczej pt. JAK ZOPTYMALIZOWAĆ PRACĘ MÓZGU I KONCENTRACJĘ.
Jeśli jesteś zainteresowany tą tematyką, wciśnij „Like” lub napisz swój komentarz
ŹRÓDŁA:
Roman Warszewski: Jak wyleczyłem dziecko z dysleksji, Gdańsk 2002, Tower Press.