Ukorzenione w schematach, które zamykają nam drzwi przed nosem… Drzwi, które prowadzą do życia, jakie chcemy. Drzwi, które zatrzymują nas w poczekalni. To niebezpieczne miejsce. Wiemy, że na wyciągniecie ręki jest kraina do której idziemy. Jest niedaleko, co daje nam ulgę, że jesteśmy blisko celu. Ale tak już się zasiedziałyśmy w tej poczekalni, że przecież jeszcze możemy poczekać… Nic się nie stanie, jeśli odłożę to na jutro. Czy świat się zawali? No nie, jasne, że nie. On się po prostu nigdy nie wydarzy…
Tłumione marzenia nie pozwalają kobietom dorosnąć. Zatrzymują w nich dziecko, ale nie to urocze, które warto w sobie na zawsze utulać, ale tę karykaturalną wersję, smutną…. Na jej widok czujemy zażenowanie, którego jednak nie chcemy w jakikolwiek okazać, aby nie pomnożyć smutku tej niedojrzałej księżniczki, na którą właśnie patrzymy…
Widzimy te smutne oczy w kobietach, które są w naszym życiu na co dzień, z którymi tylko na moment przecinamy ścieżki , a czasem ten smutek spotyka nas w lustrze…
Czytam właśnie książkę, która zmieni moje życie. Rzadko kiedy zapisane maczkiem kartki zatrzymują mnie, raczej dodają rozpędu. Poza jedyną, Księgą, ale to wyjątek jeden na milion. I niedawno trafiłam na nią, na „Czułą przewodniczkę”. „Mówiła” do mnie już kilku tygodni wyskakując w mediach społecznościowych, ale ją ignorowałam. Zamykałam okienka z okładką pełną kwiatów z coraz większą stanowczością. W końcu pomyślałam, no dobra, sprawdźmy, bo nie da mi spokoju. Podeszłam do niej z rezerwą, bo „wszyscy” tak się nią zachwycali. A jakoś nie mam zwyczaju szukać w prawdy w tłumie. Tym razem jednak ten tłum okazał się duszą zagubionych kobiet, mówiących jednym, nostalgicznym głosem. Poczułam się, jakbym odnalazła siostrę, o której istnieniu nigdy nie wiedziałam.
Wiem, że to będzie książka i prawda, którą chcę ofiarować mojej Córce.
Jak śpiewa Anna Karwan:
Dostrzegam w sobie Ciebie miałaś cel, ten sam prowadzi mnie
Staram się każdego dnia jak Ty dla mnie, dla niej składam świat z kolorowych kart…
Zatrzymałam się. Zaczynam podważać po kolei wszystko. Nie boję się. Czuję spokój, bo wiem, że to, co jest dobrym korzeniem, zostanie. I ta droga wcale nie musi oznaczać rewolucji, którą wszyscy zobaczą. Nie, to bardzo subtelna zmiana, dlatego jest taka trudna. Wymaga ciszy. To droga do siebie. Trasa jest jak czarny górski szlak, ale nie wymaga ekwipunku. Nie wolno go zabierać. To podróż, w której idzie się nago. Każdy dodatkowy balast odwodzi nas od celu. Za bardzo uwierzyliśmy kulturze zachodu, że trzeba zbierać wszystko i szybko. Umęczyłyśmy nasze dusze tym pseudorozwojowym fastfoodem. Pochłonęło nas planowanie zamiast przeżywania. Narzędzia zastąpiły cel.
Biegnąc za zmianą, straciłyśmy to, co stałe. Serce stało się rozchwiane. Już nie wie, co czuje, czy czuje… Ten brak okazał się ciężki. Odpuściłyśmy to, co miałyśmy zatrzymać – siebie. Toczymy wojny o to, nie jest warte zachodu, a „poświęcamy się” temu, co nas rani. Zadziwiające! I czynią to kobiety, które są na co dzień „niewidoczne”, które „siedzą tylko w domu”, jak i te, które zarządzają wielkimi korporacjami. Zagubione Potulne i Królowe Śniegu…
Co się stało? Gdzie popełniłyśmy błąd? Nie wiem, czy istnieje jednoznaczna odpowiedź… Chyba oddychałyśmy nie tym powietrzem, które odżywia, ale dałyśmy się zapchać byle czym. Chyba chodzi o Źródło…
Chciałabym z Tobą o tym porozmawiać. Chciałabym Ci więcej opowiedzieć o tej książce.
Dasz się porwać na spotkanie w lesie?
Live Z Książką w lesie
Zobacz proszę to nagranie, wrócisz do siebie, aby znowu być.
Nadejdzie ten moment, kiedy spojrzysz w lustro, zobaczysz w nim swoją nagą duszę i się uśmiechniesz, jak do długo poszukiwanej siostry.