fot. link
Minimalizm na pewno nie jest dla osób, które boją się ciszy i braku zajęć, co często znaczy strach przed zmierzeniem się z egzystencjalną pustką – pisze autorka książki „Minimalizm po polsku, czyli jak uczynić życie prostszym” i jednocześnie twórczyni „Prostego bloga”. Nie zgadza się ona z medialną opinią krążącą o minimalistach, jako przesadnych ascetach i biedakach.
ELIMINACJA
To pierwszy krok w podróży pt. minimalizm. Jakby się tak zastanowić, to pierwszy krok do wielu zmian, na różnych płaszczyznach życia. Mawia się, że minimalizm polega na zadawaniu sobie pytania, czego się potrzebuje. Moim zdaniem trzeba to pytanie sformułować inaczej: Czego nie potrzebuję? – wyznaje Anna Mularczyk-Meyer.
Masz wrażenie, że wszystko Cię przygniata? Nadmiar obowiązków, nadmiar myśli, nadmiar możliwości, nadmiar rzeczy wokół Ciebie? Jeśli odczuwasz dysfunkcję z powodu przygniatającej wielości, to dobry moment by coś zmienić. Zrzuć zbędny balast! Nie musisz robić wszystkiego, znać się na wszystkim, wszystkiego posiadać, o wszystkim słyszeć, wszędzie być! To czysty absurd!
Obraz składający się ze zbyt wielu elementów jest trudny do odczytania – im jest ich mniej, tym lepiej widać, co przedstawia. Gdy jest czegoś za dużo, mózg wysyła wiadomość: Nie dam rady! Rozpraszam się! Ustal swoje priorytety, do nich sporządź cele i TYLKO tego się trzymaj. Pewnie już to słyszałeś? Dokładnie – słyszałeś, ale czy zrobiłeś? Znać prawdę, a działać według tej prawdy, to dwie różne sprawy.
GENEZA KONSUMPCYJNEGO WIRUSA
Szukając przyczyn obecnego konsumpcyjnego szaleństwa wśród Polaków, autorka sięga do zamierzchłej historii upadków i ciągłych powstań. Snując wspomnienia z czasów PRL-u, stwierdza, że w nową rzeczywistość wkroczyliśmy ze starymi przyzwyczajeniami i lękami, ale bez narzędzi potrzebnych, by odeprzeć jej niebezpieczeństwa. Dlatego daliśmy się wciągnąć konsumpcji. (…) Wreszcie mogliśmy na własnej skórze doświadczyć zjawisk, które do tej pory znaliśmy tylko z zagranicznych filmów i powieści: iść na shopping, zaszaleć na wyprzedaży, wrócić do domu z naręczem toreb z logotypami znanych firm.
I zaczęło się obrastanie w rzeczy! Czasy się zmieniły, ale myślenie już nie. Nadal wszystko przecież może się przydać. Więc składujemy plastikowe pudełka, stare swetry, w których już nigdy nikt nikomu się nie pokaże, pudła, nieefektowne (żeby nie powiedzieć brzydkie) bibeloty itp.
PUSTKA, KTÓRA DAJE PEŁNIĘ
Czas i przestrzeń są bardzo ograniczone. Mają ściśle określony wymiar. Nie da się ich rozciągnąć. Każdy ma do dyspozycji tylko 24 godziny. Są ludzie, którzy mają szczęśliwe rodziny, satysfakcjonującą pracę i przy tym znajdują czas na rozwój osobisty. Są też i tacy, którzy wiecznie pędzą, nie mają czasu dla bliskich i o żadnych nowościach wydawniczych nie słyszeli, ale za to program telewizyjny potrafią wyrecytować o każdej porze dnia i nocy. Skąd te różnice? Źródło tkwi w priorytetach i w umiejętności zarządzania sobą w czasie. Jeśli mamy czas na seriale i przebywanie kilka razy w tygodniu z rodziną Mostowiaków, automatycznie mamy tego czasu mniej dla naszej rodziny. Tak to działa.
Podobnie jest z przestrzenią. Chomikując „pierdoły”, nie masz już miejsca na to, co użyteczne. Mało tego, kultywując zbieractwo ograniczasz swoją przestrzeń do życia. W końcu zaczniesz się dusić od tego nadmiaru. Nasz mózg nie lubi, gdy działa na niego zbyt wiele bodźców. Tak jak małe dziecko można „przestymulować” i osiągnąć efekt odwrotny do zamierzonego, tak samo może się stać z nami.
MINIMALIZM, CZYLI MAKSYMALNA REWOLUCJA
Książka Meyer skłania do egzystencjalnych refleksji. Autorka mówiąc o codzienności, sięga znacznie wyżej. Udowadnia, że to, co posiadamy albo czego nie posiadamy, decyduje o tym, kim jesteśmy.
Rozprawia się też z błędnymi przekonaniami np. o tym, że śródziemnomorski slow life, wynika tylko z położenia geograficznego, więc my nie możemy żyć w ten sposób. Demaskuje też błędne przekonanie, iż minimalizm jest nastawiony antykonsumpcyjnie. Jest to tak samo błędne, jak twierdzenie, iż minimaliści rezygnują z posiadania.(…) Minimaliści nie rezygnują z konsumpcji, lecz starają się ją ograniczyć do właściwych i racjonalnych rozmiarów.
Autorka książki przeprowadza czytelnika przez konieczny i żmudny proces pozbywania się nadmiaru rzeczy z domowej przestrzeni, ukazując tym samym, że wielkie porządki powinny być okazją do pracy nad emocjami i blokadami psychicznymi.
Prawdziwy minimalizm to nie chwilowa moda. To dyscyplina i koncentracja. Pociąga za sobą poważne konsekwencje. To reorganizacja myślenia, przestrzeni i życia. Może stać się ratunkiem od zatopienia w wielości i bylejakości.
* Wszystkie cytaty pochodzą z recenzowanej książki.