wink

JAKĄ ROLĘ W EDUKACJI NAJMŁODSZYCH ODGRYWA SZTUKA? Czyli krótka refleksja na temat doboru materiału…

Tiul, jedwab, sztruks, atłas, wiskoza, bawełna czy elastyn? Co wybierzesz, gdy zechcesz sobie uszyć piękną kreację, która ma zachwycić cały świat? Wiadomo, skoro aż „cały świat”, to tylko górna półka. Gdy na czymś nam zależy nie bawimy się w półśrodki.
A jaki materiał wybierasz, aby kształtować poczucie piękna u swojego dziecka i ucznia? Sięgasz, gdzie wzrok nie sięga?

SZARA RZECZYWISTOŚĆ DOLNEJ PÓŁKI

Często jako rodzice i nauczyciele wybieramy dla dzieci „materiał przystosowany do ich wieku”, myślę tutaj np. o infantylnych czytaneczkach bez jakiegoś większego sensu, a czasami nawet bez fabuły, co jest zbrodnią dla promocji czytelnictwa, bo w ten sposób wpajamy naszym podopiecznym już od najmłodszych lat, że czytanie jest nudne i bez sensu. No bo cóż można innego pomyśleć o tekście: Mirek ma tatarak. Raki mokre i tatarak mokry. Romek mokry i Mirek mokry. Romek ma katar i Mirek ma katar.

Albo wybieramy pierwszą lepszą piosenkę dla dzieci i włączamy np. „Jagódki”, utwór znanego dziecięcego zespołu. Czy ktoś z Was wsłuchiwał się w jego słowa? Początkowy fragment brzmi tak: Jesteśmy jagódki, czarne jagódki, mieszkamy w lasach zielonych, zielonych. Oczka mamy czarne, buźki granatowe, a sukienki są zielone i seledynowe. Do tej pory wszystko jest w porządku, piosenka o jagódkach, w której śpiewają jagódki. Teraz czas na refren: A kiedy dzień nadchodzi, dzień nadchodzi, idziemy na jagody, na jagody, a nasze czarne serca, czarne serca, biją nam radośnie bum tarara bum. ALE O CO CHODZI??? – moja pierwsza myśl. Kto tutaj jest podmiotem mówiącym – dzieci czy jagódki? A te „czarne serca”? Nieudana podprogowa promocja złego charakteru? Poza tekstem moje wątpliwości budzi także linia melodyczna utworu, zdecydowanie niekształtująca poczucia piękna.

CZY MY PRZYPADKIEM NIE UPUPIAMY NASZYCH DZIECI?

Oczywiście w trosce o ich dobro i samopoczucie, bo przecież czegoś trudniejszego nie zrozumieją. Już samo słowo „infantylny” potocznie tłumaczy się jako „dziecięcy”, co jest moim zdaniem bardzo krzywdzące, bo dzieci to nie są niedorozwinięci dorośli. To była tylko taka dygresja, semantykę pozostawmy na marginesie. Dlaczego uważamy, że tekst bez wyraźnej i ciekawej fabuły jest lepszy od fragmentu jakiegoś przejmującego opowiadania? Dlaczego wątpliwej jakości „brzdękolenie” spodoba się dziecku bardziej niż muzyka klasyczna? Oczywiście wiem na czym polega dobór treści do wieku i poziomu dziecka/ucznia i jak najbardziej tę ideę popieram. Trzeba wchodzić po drabinie, w edukacji nie ma windy, ale im wyżej zaczniemy, tym dalej zajdziemy.

Jesteś tym, czym się karmisz, więc jakim cudem dziecko wychowane na najgorszym wydaniu popkultury będzie miało autentyczne wyczucie piękna? Jakim cudem wyrośnie z niego artysta, skoro nigdy wcześniej ze sztuką nie miał do czynienia?

MOZART, PICASSO – DLACZEGO NIE?

Godna polecenia jest postawa kierowniczki przedszkola My Vinci, stosującego niestandardowe metody. Już od progu czuć w nim artystyczny klimat: na ścianach wiszą reprodukcje znanych obrazów, a w tle słychać muzykę klasyczną. Badania prof. Alfreda Tomatisa i innych naukowców potwierdzają, że dzięki wyjątkowym właściwościom muzyki klasycznej dochodzi do harmonizacji i integracji rytmu pracy serca i mózgu, a także poprawy aktywności sensomotorycznej, koncentracji i pamięci – wyjaśnia kierowniczka przedszkola. Sztuka uruchamia w dziecku jego twórcze podejście, a jak powiedział Göran Krantz założyciel Instytutu Badawczego Rytmiki (Research Institute for Eurythmy): Moment tworzenia to narodziny własnego ja. W procesie tworzenia, w dialogu ze światem urzeczywistniają się emocje i przeżycia. Twórczość dziecka wpływa na całe jego późniejsze życie i zaangażowanie.

EFEKT MOZARTA, CZYLI JAK NA KRÓTKO ULEPSZYĆ ZDOLNOŚCI
CZASOWO – PRZESTRZENNE?

Chociaż teza o wpływie muzyki Mozarta na umysł dziecka jest podważana na wszelkie możliwe sposoby, fakt jest taki, że udowodniono, iż słuchanie muzyki poważnej polepsza zdolności wizualizowania sobie rzeczy w przestrzeni. Wystarczy włączyć dziecku kilka utworów Mozarta, Bacha czy innego kompozytora muzyki poważnej. Układ nerwowy dziecka rozwija się lepiej, jeśli ma kontakt z muzyką. To dlatego, że w odbiorze bodźców słuchowych uczestniczą obie półkule. Jeśli dziecko słyszy dźwięki z otoczenia, to umacniają się połączenia nerwowe w jego mózgu. W ten sposób ulepsza się przepływ informacji, zwłaszcza, jeśli ścieżki są regularnie przecierane. Udowodniono również, że muzycy mają więcej szarej materii w mózgu i lepiej, intuicyjnie, rozumieją fizykę i matematykę.

A CO CZYTAĆ ALBO NA CZYM UCZYĆ CZYTAĆ?

To materiał na kolejne wpisy, bo mogłabym mówić o tym godzinami, a w tytule tego artykułu jest „krótka refleksja” wink Już niebawem w zakładce „Inspiracje na zajęcia dla najmłodszych” przedstawię swoje propozycje. Tymczasem, polecam chociażby „125 baśni do opowiadania” Władysława Kopalińskiego.  Myślą przewodnią autora jest opowiadanie dziecku baśni własnymi słowami i stylem jemu znanym, po uprzednim przeczytaniu sobie tekstu. Ta forma stwarza intymną wspólnotę między opowiadającym i słuchaczem. Proponuję też książki Papuzińskiej, Terakowskiej i Musierowicz, dla nieco starszych oczywiście.
 

Dzieło sztuki wymaga najlepszego kruszcu. Tylko od nauczyciela zależy z której półki weźmie narzędzie, aby kształtować swoich uczniów.



                                                                                          

ŹRÓDŁA:

www.mamdziecko.interia.pl
www.godmather.pl

Shopping Cart
Scroll to Top