REWOLUCJA CYFROWA DEGRADACJĄ DLA MÓZGU (cz.2.)

fot. link
 
Czytasz słowo „demencja” i myślisz sobie: Po co takie „HALO!” i tak każdego to dopadnie… Być może, ale musisz wiedzieć, że długość i przebieg procesu demencji zależą od wysokości punktu wyjścia. Jak to trafnie ujął Manferd Spitzer: Zejście na poziom morza z nadmorskiej wydmy nie zajmie dużo czasu, jeśli jednak zaczniemy wędrówkę z wierzchołka Mount Everestu, to mimo stałego schodzenia długo będziemy pozostawać na dużych wysokościach.
 
Jak znaleźć sposób, aby wznieść się szybko na intelektualne wyżyny? I jak pomóc w tym naszym uczniom?
 

A GDYBY TAK ZAMIAST PODRĘCZNIKÓW – DLA KAŻDEGO UCZNIA PO LAPTOPIE…

Wizja kusząca i nierealna? Marzenie? ANI JEDNO, ANI DRUGIE! Mam świadomość, że wiele osób się ze mną nie zgodzi, ale powiem to głośno – to byłoby najgorsze posunięcie z możliwych! A niestety istnieją takie zakusy… Już w wielu krajach są organizowane targi edukacyjne prezentujące całą paletę mediów cyfrowych dla szkół. Nawiasem mówiąc, okazuje się jednak, że nie są to dobrze przygotowane narzędzia, a kadra nie zostaje odpowiednio przeszkolona. Niesie to ze sobą więcej szkody niż pożytku.1
 
Dlaczego laptop ma udaremnić efektywną edukację? Przełożenie jest proste. Tylko intensywność przetwarzania informacji prowadzi do zmian w bardzo wielu synapsach, co ułatwia przyswajanie treści. Nauka z pomocą cyfrowych mediów jest bardzo płytka, o czym przekonuje w swojej książce Spitzer:
 
Korzystanie z Internetu i nowych mediów prowadzi – jak wiadomo – do większej powierzchowności, która wyraża się już w samym słownictwie opisującym tę przestrzeń: kiedyś teksty się czytało, dzisiaj przegląda się je pobieżnie (ang. skim – przeglądać, ślizgać się po powierzchni). Dawniej materię się zgłębiało, teraz surfuje się po sieci (czyli ślizga po jej powierzchni). (…)
 
Przesuwanie słowa palcem na wyświetlaczu dotykowym z punktu A do B (a więc tylko w inne miejsce ekranu) to jeden z najbardziej powierzchownych sposobów pracy nad tekstem. Bardziej powierzchowna, bo wymagająca jeszcze mniej liczby ruchów, jest tylko operacja „kopiuj” i „wklej” dokonywana za pomocą myszy komputerowej. Prawdziwie głębokie przetwarzanie tekstu odbywałoby się w trakcie odczytania danego słowa, a najlepiej jego ponownego przepisania (bez korzystania przy tym z jakichkolwiek przycisków opcji). Media elektroniczne takie głębokie przetwarzanie albo utrudniają, albo wręcz uniemożliwiają.
 
Wniosek? Cyfrowe media zmniejszają głębokość przetwarzania, tym samym stanowią wątpliwą pomoc naukową.
 

PRZECIEŻ NA SMARTFONIE TEŻ MOGĘ CZYTAĆ!

I to nie tylko książki! Ebooki są tylko jedną z wielu możliwości!
 
W istocie jednak nie są to możliwości na prawdziwe czytanie, ale na skanowanie tekstu. Czy wyobrażasz sobie, aby wgłębiać się w kilkunastostronicowe artykuły bez śródtytułów, bez pogrubień w tekście, bez zdjęć?
 
No właśnie, do tego przyzwyczaiły nas screen media. Do „przebiegania” wzrokiem po tekście, wyłapywania zaznaczonych słów kluczowych, „domyślania się” całej reszty po załączonych obrazkach, do minimalnych form, najlepiej jeszcze wypunktowanych, żeby samemu nie trzeba było wyciągać wniosków.
 
Co się dzieje z naszym mózgiem, gdy jesteśmy zbyt wcześnie i zbyt długo podłączeni do Internetu? Jak nawyk online wpływa na nasze życie?
 
Im więcej czytamy w Internecie, tym bardziej programujemy nasz mózg na krótkie teksty. Z czasem nie będziemy w stanie przeczytać obszernych powieści. Taką właśnie dygresję, o niemożności przeczytania „Wojny i pokoju”, możemy znaleźć na kartach „Płytkiego umysłu” Nicholasa Carra, do czego się przyznaje jego kolega podczas rozmowy telefonicznej. Sam autor, który nawiasem mówiąc jest absolwentem Harwardu, stwierdza: Chodzi o to, że miałem wrażenie, iż zmienia sam sposób pracy mojego mózgu. Wtedy też zacząłem martwić się, że mam problem z koncentracją na jednej rzeczy dłużej niż kilka minut. Początkowo myślałem, że był to objaw spadku formy umysłowej typowy dla wieku średniego, zdałem sobie jednak sprawę z tego, że mój mózg nie tylko dryfował, lecz był także głodny. Pragnął być karmiony w taki sposób, w jaki karmił go Internet. A im więcej pożywienia dostawał, tym bardziej był głodny.
 
Stajemy się uzależnieni od konieczności pobieżnego szperania tylko ważnych kwestii, nie potrafimy już wgłębić się w temat, dać się porwać lekturze bez reszty. Cały czas czujemy głód, jesteśmy niespokojni, mamy wrażenie, jakby ktoś nas wołał. Nie mamy czasu na trudne treści, jakość przestaje mieć dla nas znaczenie, chcemy łatwej wielości. Poszukujemy informacyjnego fast foodu!!!
 
Tak jak organizm marnieje pod wpływem śmieciowego jedzenia, tak nasz mózg w wyniku cyfrowej rewolucji doznaje degradacji. Co robić, aby ten proces zatrzymać? Czy jest na to w ogóle jakiś sposób?
 

SPOSÓB NA HIPOKAMPA

Wiadomo, że nowe neurony powstają w hipokampie. Chodzi teraz o to, jak do tego procesu doprowadzić?
 
Sporo się mówi o rozwiązywaniu krzyżówek, o sudoku itp. Okazuje się, że to zły trop. Najbardziej efektywny jest wysiłek fizyczny. Zamiast siedzieć w fotelu z „Panoramą”, lepiej idź pobiegać. Wyniki badań współczesnej neurobiologii potwierdzają, że najlepszy trening dla mózgu to trening fizyczny.
 
Utarte przysłowie „w zdrowym ciele, zdrowy duch” nabiera nowego znaczenia. Ruch poprawia krążenie krwi i podnosi znacząco poziom neuroprzekaźników. Skutecznie też pomaga w wydalaniu szkodliwych toksyn z centralnego układu nerwowego. Przez wysiłek fizyczny zwiększa się poziom endorfin i serotoniny, a te z kolei wpływają na poziom szczęścia. Osoby szczęśliwe znacznie szybciej koncentrują się na pracy i lepiej radzą sobie w przypadku nieoczekiwanych wyzwań.
 
Ważnym czynnikiem gwarantującym rozwój hipokampa jest przyswajanie naprawdę trudnych treści. Nie telewizyjno – internetowej papki, zmielonej, wyplutej i podanej na tacy, ale chodzi o autentyczne przedzieranie się przez gąszcz wymagających treści i podejmowanie aktywności. Docierające do naszego mózgu treści możemy potraktować dwojako – albo przyglądamy się im powierzchownie i szybko przenosimy uwagę na kolejny bodziec (do czego skłaniają nas screen media), albo zajmujemy się nimi gruntownie. Zatem, posiłkując się tytułem wspomnianego bestsellera, przyswajanie płytkiej wiedzy, to płytki umysł.
 
Hipokamp uczy się ważnych i nowych szczegółów. Z tego powodu hipokamp bywa nazywany wykrywaczem nowości.
W hipokampie są zmagazynowane dotychczasowe doświadczenia, dlatego jest on w stanie szybko określić, czy kolejne zdarzenie jest dla niego nowe, czy też nie.
 
Interesuje się informacją tylko wtedy, kiedy jest ona nieznana. Ocenia ją wtedy pod kątem przydatności.
 
Jeśli fakt jest nowy i ciekawy, hipokamp go zmagazynuje, to znaczy stworzy reprezentację tego faktu – nowy neuron.
 
Aby fakty były ciekawe, potrzebny jest nam kontekst – ciekawa historia – która sprawi, że zapamiętamy szczegóły.
 
Zatem warto uczniów bombardować nowościami, okraszonymi niecodziennymi „gawędami”. Dzieci lubią opowieści, o tym fakcie wspomagającym proces edukacji też już jest głośno. Nie chodzi o powrót do lekcji prowadzonej tylko metodą podającą, ale nie wolno z niej rezygnować. Co nie znaczy, że ma być ona nużąca. Ma rodzić bliską więź nauczyciela z dzieckiem, jak to się dzieje w rodzinach, w których dziadkowie i rodzice opowiadają. To się dzieje naturalnie.
 
Poza tym, nieocenioną wartością dla naszego mózgu jest spotkanie twarzą w twarz z innym człowiekiem (są już badania, które wskazują, że dzieci, które od niemowlęctwa obcują z „ekranami”, nie potrafią prawidłowo ocenić emocji wymalowanej na ludzkiej twarzy!!!), dokonywanie ocen, podejmowanie decyzji, szukanie wspólnych rozwiązań, planowanie i rezygnowanie z własnych planów na rzecz czegoś większego, trzymanie się ustalonych zasad, itd. Doświadczanie pełni istnienia, nie wegetacji w świecie screen mediów, jest siłą utrzymującą nowe komórki przy życiu
.
Kończąc drugą część artykułu, pozwolę sobie skomentować zdjęcie, które przy nim zamieściłam, posługując się cytatem z „Cyfrowej demencji”: Nie wyobrażam sobie czegoś bardziej koszmarnego niż widok członków trzech pokoleń siedzących przed monitorem i strzelających do kosmitów – i to przy wsparciu finansowym państwa. Oczywiście nie jest to przełożenie 1:1, ale przesłanie podobne. Będące jednocześnie kontrą dla ogłupiających reklam telewizyjnych, namawiających do (o zgrozo!!!) „pakowania” na wakacje swojej telewizji, ku uciesze dzieci i uldze rodziców. Smutny obraz degradacji nie tylko mózgu, ale rodziny…
 
 

ŹRÓDŁA:

Manfred Spitzer: Cyfrowa demencja. W jaki sposób pozbawiamy rozumu siebie i swoje dzieci, przeł. A. Lipiński, Słupsk 2013, Wydawnictwo Dobra Literatura.
Nicholas Carr: Płytki umysł. Jak Internet wpływa na nasz mózg., przeł. K. Rojek, Gliwice 2012, Helion.
http://cudownedziecko.pl/czy-chcesz-podejrzec-co-dzieje-sie-w-mozgu-kiedy-sie-uczy
1 Wyniki raportu z ewaluacji takiego przedsięwzięcia opisuje M. Spitzer w „Cyfrowej demencji”.

 

Jeśli temat Cię zainteresował, koniecznie przeczytaj wcześniejszy i kolejny artykuł z tego cyklu:
 
Shopping Cart
Scroll to Top