Naciśnij przycisk „on” i telewizyjny „matriks” otuli Cię jak ciepły koc. Początkowo może trochę gryźć, ale gdy posiedzisz w nim dłużej, przyzwyczaisz się, zaczniesz „myśleć” tak, jak Ci zagrają
Chyba już nikt nie ma złudzeń, że czasy cenzury dla mediów minęły, że dziennikarz w TVP jest wolny od układów politycznych. Ale mało kto zna szczegóły funkcjonowania tego dziwnego tworu sprawiającego wrażenie wolności i demokracji.
Od kilku lat w zasadzie nie oglądam telewizji, od półtora roku jestem totalną abstynentką Gdy w bibliotece zobaczyłam książkę Piotra Szumlewicza „Wielkie pranie mózgów. Rzecz o polskich mediach”, wiedziałam, że to lektura dla mnie. Nie spodziewałam się jednak, że prawda jest aż tak… smutna. Ten epitet chyba najlepiej oddaje moje rozczarowanie stanem polskich mediów. Każdy przeciętny człowiek ma z tyłu głowy taką wizję, że TV to świat ludzi kreatywnych, prawdziwych działaczy, zdobywców, itd. Ja także, mimo wielkiego krytycyzmu dla czwartej władzy, do jakiegoś stopnia sądziłam, że za szklanym ekranem dzieją się ważne rzeczy. Przecież programy informacyjne jednak informują. Okazuje się, że nic bardziej mylnego…
Książka Piotra Szumlewicza to zbiór błyskotliwych felietonów napisanych po dwóch latach pracy w Telewizji Polskiej. To nie obiegowa opinia zgrabnie ubrana w słowa, ale rzetelna i odważna krytyka polskiego dziennikarstwa. Mimo lekkiego pióra, diagnoza jest okrutna i bezkompromisowa. Padają konkretne nazwy stacji, programów telewizyjnych, nazwiska, frakcje polityczne. Czytelnik może mieć wrażenie, że trzyma w rękach książkę z listy tych zakazanych. Rzadko się spotyka tekst, w którym autor bez ogródek i w tak niepoprawny politycznie sposób, a jednocześnie niewulgarny i nieobraźliwy, traktuje o rzeczywistości „magicznego pudła”.
Książka składa się z odrębnych felietonów. Tworzą one spójną całość, można czytać od deski do deski, ale można też traktować je jako samodzielne teksty. Każdy jest zatytułowany, niektóre naprawdę w genialny sposób. Pozwolę sobie przywołać kilka z nich: „Hanna Lis i ekspedientka ze spożywczego”, „Celebrowanie celebrytów”, „Twarz butów”, „Warszawocentryzm”, „Tylko kobiety mają płeć”, „Katastrofa mediów w Smoleńsku”, „Drugie śniadanie mistrzów, czyli król jest nagi”. Dodam, że są to naprawdę krótkie formy (czasami pół strony), więc nawet najbardziej zabiegany może pozwolić sobie na lekturę.
Przygoda autora z Telewizją Polską zawiązała się i zakończyła w iście surrealistyczny sposób. Miał prawo czuć się jak Józef K., co daje do zrozumienia w felietonie „Świat Franza Kafki”. Książkę otwiera wpis pt. „Zatrudniony przez Facebooka”, a kończy „Zwolniony SMS-em”. Gdyby Szumlewicz poprzestał nawet tylko na tych dwóch felietonach, oddałyby one lwią część prawdy o medialnym światku ułudy, bylejakości, braku ogłady, kultury i cywilnej odwagi.
W Telewizji Polskiej zostałem zatrudniony za pośrednictwem Facebooka. Człowiek o nieznanym mi nazwisku i niemający zdjęcia profilowego napisał, żebym następnego dnia przyszedł do siedziby telewizji. Gdy próbowałem się dowiedzieć, jaka to telewizja i po co mam przychodzić, odpisał, że podpiszę umowę i zostanę przyjęty do pracy. Zapytałem, jaką umowę i co będę robić. Wysłał emotikon „uśmiechnięta gęba” i odpowiedział, że na miejscu wszystkiego się dowiem. Tak się zaczęła moja przygoda z TVP – i jak tu nie czytać dalej ?
Szumlewicz wspomina, że pracę nad książką rozpoczął tuż po kolejnym obejrzeniu „Ojca chrzestnego”. Co ma mafia do TVP? Zacytuję: Istniały jednak przekonania i idee, które deklaratywnie łączyły zdecydowaną większość organizacji mafijnych. Były to niechęć do komunizmu oraz przywiązanie do rodziny i Kościoła. Pod wieloma względami TVP jest podobna do tak pojmowanej mafii. Dziennikarze także nienawidzą komunizmu, którego symbol stanowi dla nich Polska Ludowa, i prześcigają się w deklarowaniu przywiązania do wartości rodzinnych, poszanowania dla autorytetu Kościoła i papieża Jana Pawła II.
Dlaczego taka książka w ogóle powstała? Czy tylko po to, aby obnażyć, zdemaskować i wyśmiać? Raczej po to, aby otworzyć oczy. Ta książka nie jest oskarżeniem konkretnych dziennikarzy. Dlatego unikam podawania nazwisk z wyjątkiem nazwisk osób powszechnie znanych opinii publicznej i tych, które w TVP odgrywają szczególnie istotną rolę. Nie twierdzę też, że Telewizja Polska jest szczególnie patologicznym medium. Wręcz przeciwnie, zabiegałem o pracę tam i byłem dumny, że udało mi się ją dostać. Sądziłem, że jest to medium ważne, w którym istnieją większe niż w mediach komercyjnych szanse na przedstawienie istotnych treści. Dlatego rozziew między rzeczywistym funkcjonowaniem TVP a deklarowanymi obiektywizmem, rzetelnością i misyjnością wywołał moje oburzenie, które przyczyniło się do powstania tej książki.
Autor odsłania pustkę świata, w którym rządzi kult oglądalności (zwłaszcza zabiega się o grupę społeczną lat 16 – 49), a nie rzetelność, prawda czy kompetencje. Ukazuje jak reklamowy brak logiki przenika do debaty publicznej, odsłania niewygodny stan rzeczy, iż dzisiejsze dziennikarstwo to sztuka niewiedzy. Ubolewa nad tym, że tempo bierze górę nad jakością, że ekspert to nie specjalista w danej dziedzinie, ale ktoś, kto się „zna” na wszystkim. Nie może pojąć jak to jest, że „kręcenie się” po budynku na Woronicza i przesiadywanie w „Kaprysie” wiodą prym nad merytorycznym przygotowaniem programu. Ukazuje absurd programów informacyjnych, których realną (choć nieoficjalną) misją jest nagłaśnianie skandali, a nie debaty o istocie polityki.
Warto też pochylić się nad felietonem traktującym o serialach, jako niedocenianych i ignorowanych narzędziach kształtowania postaw. Na przykładzie Marii Zduńskiej z „M jak miłość” (przychodnia) czy Marii Pyrki z „Barw szczęścia” (firma sprzątająca) twórcy polskich seriali przekonują, że mała przedsiębiorczość jest synonimem sukcesu i życiowego spełnienia. Kredyty? Pożyczki? Ryzyko bankructwa? O tym się nie mówi.
Szumlewicz apeluje, aby widz nie uległ ułudzie wolności słowa i myśli i nie czuł się zwolniony z refleksji. Czujność i krytycyzm obowiązują zwłaszcza w czasach tzw. demokracji. Łatwo się bowiem dać zmanipulować, gdy pozornie o obiektywizm walczyć nie trzeba…
* Wszystkie cytaty pochodzą z recenzowanej książki.