CZEGO UCZY SIĘ NAUCZYCIEL PODCZAS PISANIA KSIĄŻKI?


Jestem po polonistyce, kilka lat już w tym zawodzie pracuję, przeczytałam setki, a może nawet tysiące książek, czy to może być dla mnie trudne? Ludzie! Bez przesady! Przecież dzisiaj wszyscy piszą. To co, ja nie mogę? Ja nie dam rady?


POKORY

Po tych dwóch miesiącach nieludzkiej harówy spokorniałam. Doświadczyłam na własnej skórze czym jest tworzenie czegoś większego niż kilkunastostronicowy artykuł. Poza tym ciężar odpowiedzialności, że książka będzie w księgarniach, na wyciągnięcie ręki, że nauczyciele będą po nią sięgać z nadzieją znalezienia odkrywczego scenariusza lekcji, dawała mocno o sobie znać.

Doświadczyłam pustki w głowie, deficytu słów, szklanej ściany i nerwowości, iż nie mogę adekwatnie nazwać swoich myśli. Już teraz wiem, co czasami czują moi uczniowie wink

Z każdym rozdziałem przekonywałam się coraz bardziej, jak ja mało wiem. Poszerzając horyzont, widziałam jak bardzo on się ode mnie oddala. Ilość książek, które są jeszcze przede mną i wielość rozmaitych koncepcji pedagogicznych (i nie tylko), zdają się nie mieć końca!

Wiem, że nic nie wiem…


ORGANIZACJI PRACY I ELASTYCZNOŚCI

Gdy zrodził się pomysł, zakupiłam duży zielony zeszyt (co by podkreślić moją nadzieję, na jego realizację wink) i wszystko skrzętnie zapisywałam. Z każdym dniem plan się rozrastał. Mało tego, wciąż się zmieniał. Część kartek została wyrwana, inne dokleiłam. Tu sklerotka, tam zakładka, a tutaj może jakaś kieszonka… I rzut na najwyższą półkę regału, aby czarodziejski zeszyt nie dostał się w najmniejsze i najukochańsze rączki na świecie wink

Część planów okazała się bezsensowna, trzeba je było zmienić, inne odłożyć, o niektórych zapomnieć. Nie lubię tego. Gdy mam wyznaczony cel, chcę do niego dążyć. Robię to uparcie. Ale zaraz, zaraz, na jaki temat to ja dzisiaj piszę rozdział..? Aaa, o elastyczności… No tak wink Kolejna lekcja dla mnie.


KONCENTRACJI

Bycie nauczycielem to nie zawód, a stan umysłu wink Podobnie, jak bycie rodzicem. Mam wrażenie, że multitasking w obu tych przypadkach jest nie do uniknięcia. Choć wiem, że podczas ważnych projektów jest nieefektywny, trudno było mi wygrać z natłokiem myśli w głowie.

Podczas pisania książki zrodziło się tyle nowych pomysłów, że aż sama się siebie wystraszyłam wink Życia mi chyba nie starczy! Ten w tym roku – do marca maksymalnie, później ten drugi (choć w zasadzie zrodził się przed tym poprzednim) – do kiedy? Hmm, najlepiej do czerwca. Ojej! I potem już zaraz będzie kolejny rok szkolny! Czyli dwa miesiące na kolejny, za mało! Nie zdążę! Alarm w budziku!!!! Ustawione Pomodoro dało o sobie znać. Przywołało moje myśli do porządku. Dzień dobry! Jest początek czerwca 2017 roku, a ty jeszcze jesteś w lesie z pierwszą książką, więc lepiej wróć na ziemię! No tak, racja. Nie myślę już o niczym innym. Pomysły szybko wyrzucam z głowy na kartkę papieru, klapki na oczy i skupiam się tylko na tu i teraz.


ZAPISYWANIA SWOICH MYŚLI

Od czasu studiów mam taką dziwną przypadłość robienia notatek z każdej przeczytanej książki. Zaraził mnie tym mój profesor od literatury staropolskiej. Oczywiście nie streszczam ich, to nie aż tak zaawansowany stan chorobowy wink Ale nie wyobrażam sobie nie zapisać choćby jednego cytatu. Ostatnio wpadłam na genialny pomysł zakreślania tych złotych myśli od razu w książce (świetne rozwiązanie!), jednak magiczne zeszyty nie opuszczą mnie chyba nigdy wink resztą od jednego z nich, od tego o zapachu czekolady, zaczął się mój blog wink One rodzą się w zastraszającym tempie i są ze mną wszędzie. Bez kilku z nich nie wyobrażam sobie nawet wyjazdu na wakacje wink

Doświadczenie pisania książki potwierdziło mi, że zapisywanie myśli to umiejętność absolutnie konieczna. Gdy galopują po głowie, jest duże prawdopodobieństwo, że mogą uciec bezpowrotnie. A to boli! Potwierdzam na własnym przykładzie wink

Więc nawet gdy biegam po lotnisku, zeszyt, albo chociaż jakaś kartka, musi być. Wiadomo przecież, że wtedy rodzą się najlepsze pomysły! W takich właśnie okolicznościach powstały Inspiracje dla szkoły smile Nauczyłam się więc po raz kolejny, żeby notować każdą myśl od razu, w zeszycie, na kartce, w telefonie, na bilecie autobusowym, na chusteczce higienicznej, a czasami chociaż w głowie – powtarzając ją co chwilę, aby nie uciekła. Tak właśnie miałam, gdy usypiałam moją Oliwkę. Nosząc dziecko na rękach, nie będę przecież wyskakiwać z jakimś zeszytem, więc jak mantrę klepałam w myślach kolejne zdania książki, przy akompaniamencie ulubionej kołysanki Córki.


WYJŚCIA Z FAZY INSTANT

Jesteśmy pokoleniem instant. Broniłam się przed tym długo, ale taka jest prawda. Być może nie każdy z nas chce mieć od razu najwyższe bonusy w pracy (są takie w pracy nauczyciela? wink), ale jednak chcemy jak najszybciej informacji zwrotnej. Nawet nasz zawód się do tego w pewnym sensie przyczynił. Dlaczego tak sądzę? Ponieważ z twarzy ucznia jestem w stanie wyczytać wszystko, od razu. Prowadzę pierwszy raz lekcję według swojego nowego pomysłu i w minucie widzę, czuję, wiem, jak zostaje przyjęta. Natychmiastowy feedback jest nieodłączną częścią tej pracy wink

Odkąd prowadzę bloga, w tym „natychmiast” utwierdziłam się jeszcze bardziej. Publikuję artykuł i tego samego dnia wiem, z jaką opinią się spotkał mój tekst. Poszczególne wpisy są jak odrębne budowle. Każda zostaje odebrana i oceniona od razu. Z książką jest zupełnie inaczej. Trudniej…

Tutaj każdy rozdział to tylko cegiełka. Nie ma mowy o szybkiej gratyfikacji. Trzeba zmierzyć się z niepewnością, czy obrało się dobry kierunek i iść dalej. To praca, której nikt nie widzi (no, może poza domownikami wink), która powstaje w ciszy, bez zbędnych oklasków. O tym, jak ważna jest umiejętność pracy długodystansowej oraz umiejętność reagowania na wzmocnienia pozytywne bardzo odległe w czasie, w piękny sposób opowiada prof. Jan Strelau, autor ponad 20. (!!!) książek. Polecam Ci ten wywiad.

SYSTEMATYCZNOŚCI

Jesteś tym, co robisz codziennie. Każdy zna to zdanie, ale nie każdy potrafi się zmierzyć z jego istotą. Uwielbiam rutyny, codzienne czynności, które porządkują mój dzień. Kocham pozytywistyczne podejście do życia, wierzę w wartość codziennej pracy, a nie romantycznych zrywów, ale mimo tego wszystkiego, codzienne pisanie w takim samym tempie, o tych samych porach, było dla mnie wyzwaniem. Chociaż zawsze pracuję mniej więcej w podobnych godzinach, co nigdy nie było dla mnie jakąś trudnością, podczas tych dwóch miesięcy schematyzm tak bardzo zawładnął moim życiem, że odczułam to boleśnie.

Jednak była to niezwykle ważna lekcja. Systematyczność pozwala nie odpuszczać. Wprawdzie wprowadza do naszego życia mechaniczność, ale to wbrew pozorom pożądane zjawisko. Kropla drąży skałę, nie siłą lecz częstym spadaniem. W tym tkwi cała tajemnica. Codziennie, bez odkładania na potem, choćby po kilka kroków, ale każdego dnia do przodu. W swoim tempie, bez ścigania się z innymi, tylko ze sobą. I to wystarczy.

SZYBKIEGO WSTAWANIA

Znacie historię przestawiania porannego budzika? Ja wstaję bardzo wcześnie (tak mam od 4 klasy szkoły podstawowej), ale i mnie to doświadczenie nie omija wink Czasami kończy się to tragicznie, bo zamiast o 3 (choć tak późna pora wstawania w czerwcu tego roku była dla mnie luksusem wink), wstanę o 6. Brzmi może kosmicznie, ale w moim przypadku, to koniec dnia pracy. Gdy moja Córcia się obudzi, nie ma mowy o pisaniu aż do wieczora. Musiałam więc wyrobić sobie nawyk bezmyślnego wstawania. Nie mogłam dopuścić do głosu mojej świadomości, która od razu weszłaby ze mną w dyskusję: Jeszcze dziesięć minut. Daj spokój, przecież to nienormalne wstawać o tej porze! Nie ma bata, przyznałabym jej rację wink Dlatego mechanizm: alarm budzika – nogi na ziemię, był bardzo pożądany wink

Pisząc o szybkim wstawaniu mam też na myśli wstawanie mentalne. Byłabym hipokrytką, gdybym twierdziła, że zawsze to pisanie szło mi jak z płatka. Oj, czasami było bardzo, bardzo ciężko. Pamiętam dni, gdy zmęczenie tak bardzo dawało o sobie znać, że każde słowo rodziło się w bólach. Były łzy, zwątpienie, chęć porzucenia projektu. Miałam nawet taki moment, że chciałam złapać za słuchawkę i poinformować wydawnictwo, że zrezygnuję. Ale zaraz słyszałam gdzieś drugi głos, który przywoływał mnie do porządku. Więc wstawałam i szłam dalej.

  I taką przeszłam szkołę podczas pisania pierwszej książki. Poza tym wszystkim, było tak pięknie, że piszę dalej wink

Jeśli chcesz się dowiedzieć, jak tworzenie naszej książki wyglądało z perspektywy Marzeny, zapraszam Cię TUTAJ.

 

                                                                                                                               

 

Shopping Cart
Scroll to Top