„CO LUDZIE SUKCESU ROBIĄ PRZED ŚNIADANIEM” – moje lekcje z książki


Uwielbiam patrzeć wieczorami przez okno. Ponieważ mieszkam na piątym piętrze, widzę tysiące migoczących światełek, błyskających z pobliskich i oddalonych mieszkań. Wyobrażam sobie wtedy tysiące różnych historii, które mogą się w tych mieszkaniach rozgrywać. Od dziecka fascynowało mnie to, że w tym samym czasie w każdym domu, w każdej rodzinie dzieje się coś innego.

Niesamowite jest dla mnie to, że gdy opuścimy szkolne mury, jako uczniowie, tak bardzo nasze życie zaczyna się różnić. Bo gdy jesteśmy w tej samej szkole, wszystko jest dość podobne. A gdy człowiek doświadcza prawdziwej wolności, z jej atutami i obciążeniami, dzieją się niesamowite rzeczy! Spotykasz się później po latach z kolegami ze szkolnej ławki i widzisz, że każdy poszedł w innym kierunku. Niby mamy tyle samo lat, ale mamy całkiem odmienne historie. Inną ilość dzieci, inną ilość rozwodów na koncie, inne doświadczenie zawodowe, inne podejście do życia, inne wartości.

Temat czasu fascynuje mnie odkąd pamiętam. Moja mama zawsze powtarzała: „Widzisz zegarek? Czas nie stoi w miejscu.” Kiedyś denerwujące, dzisiaj brzmi jak najważniejsza życiowa lekcja. Sporo książek w tej tematyce przeczytałam, wysłuchałam sporo webinarów, podcastów, jeszcze więcej przede mną, a temat wciąż aktualny. Bo tylko czas jest nieodwracalny, tylko jego nie da się wykupić, przekupić, przekonać, naciągnąć. On po prostu jest i płynie niezmiennie od początku świata, chociaż mamy złudne wrażenie, że kiedyś czasu było więcej…


Na tę książkę polowałam już od jakiegoś czasu. Kto mnie zna, wie, że mam bzika na punkcie wczesnego wstawania. Jestem od tego uzależniona. Czasami zdarza mi się zaspać, oczywiście. Ale zaspanie w moim przypadku oznacza zerwanie się z łóżka maksymalnie o 8 rano. I to są już radykalne przypadki oznaczające, że mam za sobą nieprzespane noce. O tej porze właśnie się zrywam, bo mam poczucie, że połowa dnia już za mną. Nie lubię tego bardzo. Lubię spokojne poranki. Takie, w których mogę obserwować świt, gdy słyszę tylko ciszę i własne myśli, gdy cały dom oddycha spokojnym snem, gdy mogę skupić się na tym, co ważne, bez pośpiechu. Gdy nie muszę od samego rana tylko gasić pożarów z poczuciem, że i tak niczego ważnego już nie jestem w stanie zrobić na spokojnie.

To nie będzie typowa recenzja książki. Okazała się ona dla mnie zbyt ważna, aby ją potraktować tak przedmiotowo. Pozwolę sobie na to, aby napisać Ci o moich osobistych lekcjach i refleksjach, jakie we mnie wzbudziła.


Odpowiadając na tytułowe pytanie,
ludzie sukcesu o poranku patrzą w Niebo. Po prostu. Nie patrzą na górę, którą mają przed sobą, ale na możliwości. Dla wielu z nich, to jest właśnie Bóg. Czytają Biblię i modlą się. Laura Vanderkam pokazuje wachlarz ludzi sukcesu dla których Bóg jest tym Najwyższym. Jak się domyślasz jest oczywiście tak, że rozumienie Boga jest często bardzo różne. Ale najważniejsze jest to, że ci ludzie, których często postrzegamy jako tych „bezdusznych”, skupionych jedynie na biznesie, na pracy, wcale tacy nie są. Oni otwarcie mówią o tym, że gdyby nie poranne czytanie świętych Ksiąg, nie zaszliby tak daleko. Bardzo sobie cenią modlitwę, medytację, coś, co pozornie jest stratą czasu. Oni traktują to jako inwestycję, w swój spokój, swoją mądrość, wyciszenie, naładowanie akumulatorów, na ostrzenie piły.

Co jeszcze przed śniadaniem robią ludzie sukcesu? Realizują swoje marzenia. Coś, co chcemy osiągnąć w terminie długodystansowym i coś, na co jednocześnie teraz nigdy nie mamy czasu. Każdy z nas marzy o szczęśliwym dzieciństwie swoich dzieci, o cudownych relacjach w małżeństwie, o pięknej sylwetce, o stosie przeczytanych mądrych książek i o sukcesywnym rozwoju osobistym. No kto by tego nie pragnął? Stawiam, że niewielu. Ale kto faktycznie to osiąga? Tylko ci, którzy zajmują się tym o poranku. Ludzie sukcesu przed śniadaniem czytają swoim dzieciom, malują z nimi obrazy, robią wszystko to, co wykracza poza podstawową opiekę. Rozmawiają ze swoim mężem, żoną, o tym, co ważnego jest między nimi, nie o liście zakupów. Ludzie sukcesu wstają o świcie, wkładają buty do biegania i ruszają do walki z samym sobą. Planują swoje biznesy na kilka lat do przodu, aby znać kierunek, w którym zmierzają, by potem w ciągu dnia móc odrzucić ziarna od plew.

Gdy my włączamy przycisk „drzemka”, oni trenują do półmaratonu. Gdy my próbujemy wyszykować dzieci do szkoły, oni jedzą rodzinne śniadanie, po czym zawożą swoje pociechy na poranne spotkanie klubu książki.


Po prostu, wybierają rzeczy ważne, a nie pilne
. Inwestują w to, co kiedyś urośnie, czego nie będzie widać od razu, ale oni wiedzą, że przyjdzie taki dzień, w którym okaże się, że taka organizacja poranków zaowocuje czymś wielkim. Zdają sobie sprawę, że swoje życiowe priorytety należy realizować zanim świat nas zaleje jego sprawami. W innym przypadku dzieje się to, czego chyba każdy z nas doświadczył, jesteśmy „urobieni po pachy”, ale tym, że cały dzień gonimy, aby zrealizować czyjeś cele, a nasze znowu pozostają w poczekalni.

Jeśli chcesz posłuchać bardzo mądrej, kalorycznej w wiedzę i sprawne rozwiązania rozmowy, polecam Ci podcast pt. „Jak osiągać cele, gdy cały świat mi przeszkadza”. Uprzedzam, jest długi, ale jestem pewna, że okrzykniesz to nagranie jednym z lepszych, jakie w życiu wysłuchałeś.


Dlaczego ludzie sukcesu wybierają poranki, a nie wieczory? Bo wiedzą doskonale, że tylko wtedy mamy na tyle siły, aby zrealizować zadania wymagające od nas dużej miarki samodyscypliny. Silna wola to mięsień, który słabnie z każdą minutą. Jeśli nie wykorzystasz „złotych godzin” poranka, narażasz się na porażkę. Kluczem jest wprowadzenie budującej rutyny na pierwszą i ostatnią godzinę dnia. Nawyki pozwolą nam odciążyć naszą silną wolę, której rano szkoda od razu wykorzystywać, warto ją jeszcze „doładować”, a wieczorem nie warto z niej korzystać, bo się przeliczymy. Udowadniają to badania na lekarzach, którzy tylko na początku dyżuru podejmowali prawie nieomylne decyzje, ale z każdą godziną popełniali coraz więcej błędów, co jest spowodowane zmęczeniem materiału.

Przekształć pragnienie w rytuał – taki mój najcenniejszy wniosek. Okazuje się, że nie ma tutaj żadnej magii. Każdy sukces to praca. Praca nad sobą, nad swoimi nawykami, które stanowią od 50 do 80% naszych czynności w ciągu dnia. Ale praca sukcesywna. Bo „spazmatyczny Herkules jest gorszy niż pracowita mróweczka”. Metoda kaizen sprawdza się w każdej dziedzinie życia. Bo liczy się tylko to, co robimy codziennie.

Ważne jest jednak to, aby za każdym razem dokonywać dobrych wyborów. Kiedy już zautomatyzujemy poranki i wieczory, pozostaje lwia część dnia. Ona też musi być zorganizowana, ale tutaj zostawiamy margines na sprawy nieoczekiwane, które są jak pierwszy śnieg dla kierowców. Zawsze zaskoczą, chociaż wiadomo było, że nadejdą wink. I tutaj polecam Ci dwie metody MIT i CHSS. O co chodzi? Musisz zobaczyć ten materiał.


Kolejną ważną wskazówką ludzi sukcesu jest inwestowanie w AGD, czyli w Aktywność Generalizującą Dochód. Z takim sitem wybierzesz zawsze to, co najważniejsze, najistotniejsze dla Ciebie na dany moment. Oczywiście to nie zawsze musi być aktywność dochodowa finansowo, to może być coś, co zaprocentuje kiedyś w lepszych relacjach czy nawet w przypływ energii. Bo ostrzenie piły to podstawa. Zarządzanie energią bije na głowę każdy trik zarządzania sobą w czasie. Gdy będziesz dbał o to, aby mieć dostęp do źródeł, które Cię wzmacniają, nigdy nie doprowadzisz się do stanu, kiedy nie będziesz mógł się pozbierać ze zmęczenia. Dlatego właśnie zapraszam Cię, do wzięcia udziału w bezpłatnym wyzwaniu dla nauczycieli FitBelfer.

Ludzie sukcesu wiedzą, że zadziwiająca wydajność – zwłaszcza w branżach kreatywnych – wymaga ciągłej inspiracji. Czytają liczne blogi, prasę specjalistyczną, książki z zakresu rozwoju osobistego, systematycznie umawiają się na śniadania biznesowe. Zawód nauczyciela wymaga nieskończonych pokładów kreatywności, zwłaszcza funkcja wychowawcy. Dlatego właśnie zapraszam Cię do skorzystania z możliwości wzięcia udziału w inspirującym spotkaniu dla wychowawców – FitWychowawca – spotkanie dla liderów.

I nie martw się, że musisz biec od rana. Nie! Ty wstajesz o świcie właśnie po to, aby móc żyć spokojniej, by nie wpadać od razu w wir pędzącej współczesności, aby zdążyć najpierw wpaść w ramiona Boga i móc zacząć od pracy nad realizacją swoich marzeń, nad tym, co Cię w życiu uszczęśliwia.

Idź, nie musisz ciągle biec sprintem, idź codziennie tę samą liczbę kroków. To wystarczy.


Jakie są Twoje najważniejsze trzy lekcje, które wdrożysz od razu?

 


* Wszystkie cytaty pochodzą z recenzowanej książki

 

Shopping Cart
Scroll to Top