Przyznam Ci szczerze, to moja bolączka kilku ostatnich lat. Odkąd pamiętam, nigdy nie narzekałam na nudę, ale ostatnio przeżywam apogeum priorytetów. W ogóle mam wrażenie, że ja tylko gaszę pożary i wciąż przepisuję kalendarz, a, żeby było jasne, plany, cele i realizacja zadań to moja specjalność.
Już widzę uśmiech na Twojej twarzy, który maluje pełne zrozumienie i Twoją identyfikację z tym, o czym piszę Chyba wszyscy przeżywamy podobne dylematy…
Oczywiście na rynku jest tryliard podręczników o zarządzaniu sobą w czasie, milion szkoleń, tysiące porad. Z wielu korzystam, ale nie wszystko się u mnie sprawdza. Powiem więcej, sprawdzałoby się, gdybym to ja pisała scenariusz mojego życia, a nie życie. Ale na szczęście tak nie jest
Coraz częściej widzę to bardzo wyraźnie, że zarządzanie sobą w czasie to przeżytek. Termin ten oraz techniki w nim zawarte nie są tak efektywne jak brzmią w zapowiedziach.
Masz takie wrażenie?
I nie chodzi mi o to, że je neguję. Absolutnie! Powtarzam, sama z wielu korzystam. Jednak dzisiejszy przesyt informacji, nadmiar dóbr i dostępność wszystkiego, w tym także: książek, webinarów, szkoleń, blogów, metod, stylów życia, diet itd. Kolokwialnie rzecz ujmując – nie do przerobienia! Dlatego właśnie widzę coraz wyraźniej, że należy wybrać inny kierunek. NIE ZARZĄDZAJ CZASEM, TYLKO ENERGIĄ! – polecam Ci mój ostatni wpis, który w zasadzie jest jednym wielkim cytatem, fragmentem felietonu Reginy Brett.
Minimalizm każdego dnia i w każdym wymiarze życia staje się bliższy mojemu sercu.
Dlatego nie podam Ci tutaj stu sposobów, a tylko trzy. I to takie, które są moim ostatnim odkryciem.
Zadbaj o to, aby przypływ energii był większy niż jej utrata – to moje pierwsze antidotum.
Eliminacja tego, co nas ogranicza, tego, co nas ściąga w dół, tego, co odbiera energię (w tym widzę także złą dietę i brak ruchu). Aby mieć jasny umysł, musimy zrobić porządki.
Wiele razy słyszałam, że można mieć wszystko, ale nie w tym samym momencie. Nigdy jednak nie rozumiałam w pełni tego zdania.
Ostatnio trafiłam na metaforę strzelnicy, która przemówiła do mnie pełnym głosem.
Zamiast postawić sobie jeden nadrzędny cel w życiu i umieścić dzieci albo pracę na zewnętrznych kręgach tarczy, można postawić te kwestie w samym środku dwóch różnych tarcz.
Czy jest to możliwe, aby celować do dwóch tarcz? Owszem, nawet do kilku. I robimy to codziennie. Chodzi tylko o to, aby poprawić wyniki. Aby każdy strzał był coraz bliżej 10.
Jak to zrobić? Tylko będąc tu i teraz. Jeden moment dnia, to jedna tarcza i jeden cel.
Nie jestem w tym mistrzynią, dopiero się uczę, więc nie będę się tutaj powoływać na moje doświadczenia, więc pozwolę sobie polecić ludzi, którzy w tej kwestii mają więcej do powiedzenia.
Ze swojej strony mogę powiedzieć tylko tyle, że warto dobę podzielić na obszary. Nie tylko życie (tak jak to ilustruje koło życia), ale rozpisać sobie godzinowo kiedy możemy czemuś lub komuś poświęcić 100% swojej uwagi.
Czym jest uważność na co dzień świetnie tłumaczy Wojciech Eichelberger.
Niby proste, a jednak sztuka. Można ją wyćwiczyć tylko w praktyce. Polecam Ci grupę na Facebooku – ĆWICZĘ UWAŻNOŚĆ, którą założyła Samanta Dryja-Zabielska, autorka bloga Edukacja z pasją.
Ostatni sposób na uważne dobieranie priorytetów to właściwe używanie kalendarza. Nie wiem, jak to wygląda u Ciebie, ale u mnie najczęściej w każdym dniu wisi niekończąca się lista kolorowych życzeń. Upycham ją maksymalnie, więc jak coś wyskoczy, co dzieje się nader często , układanka się sypie i przerzucam klocki do następnego pudełka… Oczywiście zabawę wieńczy narastająca frustracja.
Kilka dni temu, na jakimś livie usłyszałam cenną radę, która sprawdza się podobno do strzału. Zamierzam ją wykorzystać i Tobie też ją zdradzę, bo brzmi naprawdę sensownie.
Do kalendarza należy wpisywać tylko te zadania, które na 100 % zostaną wykonane. Należy je traktować jak pójście do pracy, które rzecz jasna jest niepodważalne w zasadzie bez względu na wszystko. Zatem, jak się domyślasz muszą to być zadania bardzo przemyślane, konkretne i, co ważne, musi być ich niewiele. Tylko trzy zdania na dzień, które przybliżą Cię do Twojego celu. Być może od razu w Twoich myślach pojawiło się zdanie – Tylko trzy? Przy moich obowiązkach to za mało! Nie jesteś odosobniony, mój mózg też tak zareagował Ale, pomyśl na spokojnie. Każdego dnia zrealizujesz trzy zadania, do których już nie wracasz, nie przepisujesz ich, koniec z frustracją, dzień dobry dumo! Brzmi dobrze, prawda? Trzy zadania dziennie, to przynajmniej 15 tygodniowo. Brzmi super
Okazuje się, że w tej metodzie tkwią tzw. spusty działania. Polecam Ci bardzo konkretny instruktarz jak je wykorzystać w codziennym życiu.
Zatem: energia, uważność na strzelnicy i 3 zadania w kalendarzu zakotwiczone spustem działania. Co Ty na to? Ja próbuję