fot. link
Kilka lat temu podczas śniadania dopadła mnie pewna myśl. Zaczęłam się zastanawiać jak to jest, że po posiłku jestem zmęczona i ospała? Dlaczego czuję, jakbym żyła „przez szybę”, a nie pełną piersią? Patrząc przez okno kuchenne na dziesiątki blokowych mieszkań, myślałam o tym, ilu ludzi ma podobne rozterki jak ja. Dlaczego zasiadając do stołu, na którym leży uśmiechający się do mnie pyszny chlebek, podskórnie wiem, że zaraz dopadnie mnie chroniczne zmęczenie i nic mi się nie będzie chciało? Postanowiłam sprawdzić o co tutaj chodzi. I tak się zaczęła moja przygoda potocznie i szumnie zwana zdrowym stylem życia.
ZWIĄZEK EDUKACJI Z ODŻYWIANIEM
Dlaczego na blogu edukacyjnym poruszam tematykę odżywiania? Ponieważ chcę promować zdrowy styl nauczania, ale też zdrowy styl odżywiania. W moim odczuciu na dłuższą metę jedno bez drugiego nie istnieje. Mi ta droga zajęła kilka lat. Wiem, że gdyby ktoś mnie tego wcześniej nauczył, byłabym dzisiaj o wiele dalej, zdobyłabym więcej. Piszę „kilka lat”, ponieważ nie chodzi mi tylko o poznanie teorii, do której dzisiaj dostęp jest szeroko dostępny jak nigdy wcześniej. Chodzi o wdrożenie tych prawd w życie, o codzienną praktykę, a nie puste gadanie. Na moim blogu piszę tylko o tym, co sprawdziłam na sobie i swoim otoczeniu. Dotyczy to zarówno artykułów, jak i materiałów edukacyjnych.
Temat ten poruszam nie ze względu na modę, choć faktycznie taka nastała. Dzisiaj każde media o tym trąbią, chociaż, gdy się temu rzetelnie przyjrzeć, naprawdę niewiele postulatów ma realny związek ze zdrowym odżywianiem. Moda nie jest moim wyznacznikiem, o czym świadczy chociażby cykl moich artykułów o degradacji mózgu przez cyfrową rewolucję. Panuje moda na masowe wprowadzanie nowych technologii do szkół, z którą ja się nie zgadzam. Postanowiłam pisać o właściwym odżywianiu dlatego, ponieważ takiej gałęzi w szkolnej edukacji jeszcze nie ma, a być powinna.
Mądre odżywianie buduje odpowiednią florę bakteryjną jelit, ta odpowiada za układ immunologiczny, dzięki temu mniej i krócej chorujemy, więc jesteśmy bardziej wydajni. Jelita są bezpośrednio połączone z mózgiem, wpływają więc na jakość jego pracy. Zatem jeśli chcemy być mądrymi, nie dającymi się zmanipulować ludźmi, jeśli chcemy być efektywnymi nauczycielami, musimy zacząć od początku, od regeneracji naszego najważniejszego narzędzia pracy, mózgu. Jeśli chcemy, aby nasi uczniowie osiągali ponadprzeciętne wyniki, musimy w tej kwestii ich wyedukować, aby nie stali się masą, która bezmyślnie podąża za większością. Stawiasz w swojej pracy na kreatywne myślenie i samodzielność? Wymagasz tego od uczniów? Świetnie! Jesteś więc w dobrym miejscu!
Zdaję sobie sprawę, że ten cykl artykułów może wywołać mnóstwo kontrowersji. Temat nie jest łatwy, a zastosowanie zasad, o których będę pisać, może się nawet niektórym wydawać niemożliwe. Też tak kiedyś myślałam! Mało tego, byłam absolutną miłośniczką pieczywa, każdego! Nie potrafiłam przejść obok piekarni obojętnie. Oczywiście wierzyłam głęboko, że co jak co, ale pieczywo jest zdrowe. Jakże ja się myliłam!!!
Zdaję sobie także sprawę, że, tak jak druga część tytułu wskazuje, będzie to cios w przemysł spożywczy. I dobrze! Oczywiście rozpędzonej machiny nie zatrzymam, nie taki jest zresztą mój cel. Zależy mi na tym, aby otworzyć oczy, nauczycielom i uczniom, wierzę, że także rodzicom. Od diety zależy zbyt wiele, aby zaufać w tej kwestii reklamom telewizyjnym czy półkom w hipermarkecie. To ostatnie ogniwo, któremu zależy na naszym zdrowiu, na naszej edukacji i naszym sukcesie.
PRZEMYSŁ SPOŻYWCZY, ALE NIE ODŻYWCZY
Zastanówmy się najpierw nad zwrotem „przemysł spożywczy”. Z definicji „przemysł” oznacza dział produkcji materialnej. Produkcja, to produkowanie, produkowanie – wytwarzanie. Zatem, czy może być to naturalne? Znowu posilmy się definicją. Produkcja to wszelka działalność gospodarcza, której celem jest wytwarzanie określonych dóbr materialnych, przynoszących zyski producentowi i zaspokajająca potrzeby społeczeństwa.
Przed przemysłem spożywczym stoją dwa cele. Jak je osiągnąć? Pierwszym celem produkcji jest zysk dla producenta, on zawsze będzie nadrzędny i ważniejszy nad dobrem konsumenta. Ważniejsze jest, aby „żywność” miała długą datę przydatności, aby się nie psuła, więc trzeba w nią ładować konserwanty. Aby klient chętnie kupował, musi wyglądać atrakcyjnie, stąd spulchniacze, ulepszacze, itd. Aby zysk był duży, produkcja musi być maksymalnie tania, a cena maksymalnie wysoka. W porządku, pierwszy cel osiągnięty. A co z drugim? Zaspokojenie potrzeb społeczeństwa, hmmm. Jaką potrzebę społeczeństwa zaspokaja przemysł spożywczy? Zdrowie? Nie, od tego jest przecież medycyna (przynajmniej powinna być, ale to już inny temat). Może w takim razie przemysł spożywczy dba o naszą kondycję psychiczną i możliwości intelektualne mózgu? Kochani, nie łudźmy się! Przemysł zwany „spożywczym” zaspokaja tylko nasz głód. Wspiera nas tylko na najniższym poziomie naszych potrzeb, najniższym i najbardziej instynktownym. Tutaj nie ma miejsca na długofalowe wspieranie naszego rozwoju. Oczywiście długofalowe działanie jest, bo jakże by inaczej, chodzi przecież o najlepiej funkcjonujący biznes świata, ale jest on w zakresie uzależniania nas od siebie i doszczętnej degradacji naszego organizmu.
Odżywianie, z kolei semantyka tego słowa nosi w sobie życie, energię, witalność. Jakże dalekie jest to od efektu, które niesie za sobą spożycie „żywności” wyprodukowanej masowo! Na pozór odżywianie i przemysł spożywczy to jedna gałąź, w rzeczywistości to dwie dziedziny, które się wzajemnie zwalczają. No właśnie, dlatego mówimy o przemyśle spożywczym, który wytwarza produkty zdatne do spożycia, tzn. nie umrzesz od razu jak je zjesz, bo nie jest to 100% trucizny, tylko dopuszczalna ilość. Taka, z którą Twój organizm jest w stanie sobie poradzić. Ale jak długo? O, tego to już nikt przecież nie będzie badał, a już na pewno nie wolno o wynikach takich badań mówić zbyt głośno, bo biznes upadnie. No dobrze, od jednej drożdżówki nic mi się nie stanie, a co będzie, jeśli codziennie będę zjadać dwie? Czy ktoś to przewidział? Czy mało jest takich osób, które dają dziecku dwa złote mówiąc: „Pamiętaj, to na drożdżówkę, nie na chipsy!” Jak się domyślasz, chipsów nie popieram, ale pozwól, że o oczywistościach pisać nie będę. Zbyt wysoko cenię Twój czas i swój, dlatego ten cykl artykułów poświęcę prawdom, o których szeroko się nie mówi.
Cykl będzie dosyć długi. Z pewnością na trzech artykułach się nie skończy. Zacznę od przedstawienia produktów, które należy z diety wyeliminować. Każdą zmianę, każdy remont mieszkania, a nawet każde porządki zaczyna się przecież od eliminacji. To jedyna droga ku efektywnym i spektakularnym zmianom, o czym piszę także TUTAJ i TUTAJ.
DIETA WYSOKOZBOŻOWA GROZI INTELEKTUALNĄ MARTWOTĄ, A NAWET ŚMIERCIĄ
Spotkałeś się kiedyś z takim hasłem?
Myślisz sobie pewnie – co za brednie ta kobieta wypisuje! Przecież wszyscy mówią o tym, że produkty pełnoziarniste dostarczają witaminy z grupy B i niezbędny błonnik, że właśnie zbóż jemy za mało, że owszem, białe pieczywo to śmierć, ale ciemne jeść trzeba! Poza tym, skoro pieczywa jeść nie można, to co będę jadł?
Dokładnie takie myśli miałam, kiedy po raz pierwszy zetknęłam się z publikacjami doktora Williama Davisa. Może nie użył on takich słów, jakie znalazły się w podtytule tego artykułu, ale zbliżone.
Pozwolę sobie zacytować jedna z jego wypowiedzi: Najgorsza porada żywieniowa, jaką kiedykolwiek wymyślono, brzmi: ograniczaj tłuszcze, spożywaj więcej „zdrowych produktów pełnoziarnistych” i jedz wszystko z umiarem.
Wszyscy jedzą pieczywo i żyją. Piekarnie są wszędzie! Gdyby chleb był szkodliwy, musieliby go wycofać. Czyżby? Czy wszystko, co jest szkodliwe zostało wycofane?
„Wszyscy” to znaczy przeciętni. Chcesz być przeciętny? Chcesz być masą, którą można bez problemu manipulować? W taki razie masz rację, ten artykuł nie jest dla Ciebie.
Skoro nadal tu jesteś, i czytasz mimo wewnętrznego buntu, gratuluję! To moment, od którego Twoje spojrzenie na odżywianie się zmieni, dzięki temu zmieni się Twoje życie i życie Twoich uczniów. Masz większą szansę na wychowanie mądrego, myślącego i asertywnego społeczeństwa.
Oczywiście nie będzie to zasługą mojego artykułu, ale Twojego wdrożenia tych prawd w swoje życie, a potem w życie swoich podopiecznych. Droga długa i wyboista, ale cel nadzwyczajny, a przy tym łatwo weryfikowalny!
Pogodziłeś się już, że trzeba wyeliminować pieczywo? Super! To idziemy dalej. Nie chodzi tylko o pieczywo, ale o zboża w ogóle!!! To znaczy, że wyrzucamy z jadłospisu: ryż, kukurydzę, orkisz, ciasta ryżowe, płatki owsiane, jęczmienne, nie mówiąc o kukurydzianych.
Brzmi groźnie? Pojawiła się wizja pustych szafek kuchennych? Nie martw się, to mija. Wiem, to z własnego doświadczenia Pamiętaj, że poważne działania rodzą poważne skutki, no a przecież tylko o takie nam chodzi, prawda?
Dla pocieszenia dodam, że eliminacja, zwłaszcza tak radykalna, pozwala docenić to, czym dysponujemy. A radość z tego co mamy, daje autentyczne poczucie szczęścia, gdyż przenosimy naszą uwagę z braku, na to, co jest. Więcej na temat możesz przeczytać w moim artykule o minimalizmie.
Nie będę się rozwodzić nad wszystkimi pozytywami porzucenia zbóż, bo jest ich zbyt wiele, poza tym, chcę się skupić głównie na mózgu. Dodam tylko, że spożywanie produktów zbożowych grozi śmiercią. I nie jest to tani chwyt marketingowy, przecież żadnego produktu nie reklamuję. Powodują one długą listę tak poważnych chorób, że naprawdę śmierć jest nieuchronna. Poza tym, wieloletnie borykanie się z otyłością czy cukrzycą czymże jest, jeśli nie codzienną walką o życie?
Studia kliniczne wykazały, że u osób, które przeszły na dietę bezpszenną zaobserwowano między innymi: złagodzenie paranoi oraz halucynacji u osób ze schizofrenią, znaczne wydłużenie okresów skupienia uwagi, poprawę zachowania u dzieci z zespołem nadpobudliwości psychoruchowej i z zaburzeniami autystycznymi.
Zatem okazuje się, że jest lekarstwo na ADHD, które szturmem zalało nasze szkoły! Produkty zbożowe to największa kopalnia węglowodanów, od których dzieci chodzą po ścianach, dosłownie! Nie mogą sobie z tym poradzić, bo w pewien sposób ta nadpobudliwość jest zależna od procesów, jakie zachodzą w ich organizmie. Zatem żadne środki wychowawcze tutaj nie pomogą, jeśli równolegle nie usuniemy przyczyny!
Jest lekarstwo na brak koncentracji naszych uczniów! Miałeś wrażenie patrząc na swoich podopiecznych, że mówisz do ściany? I nie chodzi mi tutaj o to, że są niegrzeczni, że nie słuchają i nie wykonują poleceń. Chodzi mi o wrażenie, jakby oni byli za grubą szybą, przez którą nie możesz się przebić. Ja tak miałam wielokrotnie. Oczywiście jest to także spowodowane małą ilością snu i cyfrowym otępieniem, ale efektem zbożowej diety także.
ZBOŻA TO NARKOTYKI
Nie w przenośni, a całkiem dosłownie. Te narkotyki nie różnią się za bardzo od morfiny czy heroiny. Najprawdopodobniej nie jesteś wyrzutkiem społeczeństwa, który łyka garściami pigułki lub wstrzykuje sobie dożylnie jakieś świństwo, tylko miłą, przestrzegającą prawo osobą. Ale musisz wiedzieć, że zawarta w pszenicy gliadyna oraz blisko powiązane z nią białka innych zbóż (sekalina w życie, hordeina w jęczmieniu, zeina w kukurydzy) po częściowym strawieniu tworzą niewielkie peptydy, które wiążą receptory opioidowe w ludzkim mózgu. Znowu zacytuję dr. Davisa: „Tak jest! Praworządni obywatele, matki i ojcowie, gospodynie domowe, nauczyciele i biznesmeni, którzy jedzą produkty zbożowe są narkomanami.”
Poza nasilaniem objawów wspomnianego ADHD, schizofrenii czy autyzmu, przy skłonności do depresji wywołują pogorszenie nastroju, a nawet myśli samobójcze.
Przesada? Jestem osobą z natury optymistyczną. Gdy inni widzą góry, ja skupiam wzrok na horyzoncie, jaki się przede mną otworzy, gdy stanę na szczycie. Mimo tego, doświadczyłam na sobie tej ciemnej mocy zbóż. W czasach kiedy regularnie i nałogowo wcinałam chleb, bułki, drożdżówki, precelki, i inne tego typu smakołyki [walorów smakowych nie można im odmówić ], byłam bardziej podatna na depresyjne myśli i stany ogólnego zniechęcenia. Odkąd zrezygnowałam ze zbóż, chęć do zdobywania nowych przestrzeni wzrosła u mnie drastycznie. Nie mówiąc już o poprawie fizycznego samopoczucia! Dotąd myślałam, że stan „nie chce mi się”, „wisi mi to”, jest normą i tyle, że trzeba z tym żyć. Otóż nie trzeba!
Dlaczego mowa o całkowitym odstawieniu zbóż? Ponieważ spożywanie ich nawet w małej ilości powoduje pobudzanie nienasyconego apetytu, który znowu zaspokajamy zbożami i tak w kółko. Należy zrezygnować z nich absolutnie, tak jak alkoholik, który chce wyjść z nałogu, musi pozostać abstynentem, by nie wrócić do pijaństwa.
Na domiar złego, kiedy spożywamy zboża, w czasie od 90. do 120. minut po wzroście poziomu cukru następuje jego znaczący spadek, czemu towarzyszy umysłowe odrętwienie, zmęczenie, łaknienie oraz irracjonalne ataki kolegów z pracy lub szkoły. I znowu w zbożach tkwi odpowiedź na dręczące pytanie o powód bezsensownych wybuchów naszych uczniów.
Poza niebezpiecznym glutenem, pieczywo jest faszerowane wysoką dawką cukru. Na okładce książki „Brzuch pszeniczny” dr. Williama Davisa można znaleźć następująca informację pod zdjęciami dwóch kromek chleba: „Czy wiesz, że po zjedzeniu dwóch kromek chleba pełnoziarnistego poziom cukru we krwi podnosi się bardzie niż wtedy, gdy spożyjesz dwie stołowe łyżki białego cukru?”. Wpływa to na insuinozależność, tzw. syndrom X, który jest epidemią naszych czasów, a to z kolei ma bezpośredni wpływ na udary mózgu.
Przyjmij te podstawowe prawdy na temat zbóż, a poczujesz w sobie siłę, która do tej pory wydawała Ci się nieosiągalna. Uwolnij siebie i swoich uczniów od ogłupiającego, nasilającego apetytu działania zbożowych opiatów!
ŹRÓDŁA:
Bożena Przyjemska: Niebezpieczne zboża. Groźny gluten, Białystok 2015, Vital.
William Davis: Detoks zbożowy w 10 dni. Programuj swój organizm na zdrowie, przeł. Roman Palewicz, Wrocław 2015, Bukowy Las.