JAK TRAFIĆ DO ŚWIATA NAJLEPSZEGO Z MOŻLIWYCH? Rzecz o poszukiwaniu swojego miejsca

                                       fot. link

Otwórz „Szafę” Olgi Tokarczuk i czytaj. Książka to zawsze najlepsze miejsce. Jednak nie o tej przestrzeni będzie dzisiaj. Daj się poprowadzić do trzech niby zwykłych, ale niezwykłych wymiarów. Od mitycznej szafy, przez hotel Capitol trafisz w końcu do świata wirtualnego. Gorąco polecam całość lektury, ponieważ konfrontacja tych trzech perspektyw jest zaskakująca i może prowadzić do bogatych wniosków.

Wspólnie skupimy się tylko na trzecim opowiadaniu: Deus ex, co znaczy Były Bóg.

Sposobów jego odczytania jest wiele. I to nie tylko dlatego, iż interpretacji tyle ilu czytelników. Przez pryzmat głębszej poetyki czy hermeneutyki wielość znaczeń się mnoży. Ja na potrzeby tej recenzji przyjęłam jeden z łatwiejszych tropów, ten bardziej praktyczny.

fot. link

Do dokonania takiego wyboru skłoniła mnie refleksja, która urodziła się w mojej głowie po lekturze opowiadania. Mianowicie: Bóg ma wobec każdego z nas określony plan. Daje starannie wybrane przez siebie talenty, które są dedykowane tylko nam. Daje nam życie w określonej przestrzeni i czasie. Posyła do wybranych przez siebie miejsc. Stawia na drodze takich, a nie innych ludzi. To wszystko czemuś służy, ma jakiś głębszy sens.

Jednak bywa tak, że sensu swojego życia dopatrujemy się gdzieś daleko. Tracimy czas i energię na długie poszukiwania, nie zastanawiając się nad tym, że Bóg naprawdę postawił nas we właściwym miejscu i czasie.

Podobnie rzecz się ma z bohaterem tego opowiadania. On również początkowo nie chciał przyjąć do wiadomości, że powinien skupić się na życiu, w którym został osadzony. Próbował uciekać do innej rzeczywistości, nie zauważając przy tym, jak bardzo absurdalnej.

Główną postacią tej historii jest D., informatyk, geniusz komputerowy. Skrócona wersja jego imienia (poza oczywistym nawiązaniem do Boga), a także jego zamiłowania, szczególnie w dzisiejszej dobie, świadczą o tym, że może nim być każdy.

D. żyje z zasiłku, ponieważ nie chce wychodzić z domu, gdyż to wiązałoby się z opuszczeniem ołtarza klawiatury, czego by raczej nie zniósł, ponieważ to właśnie tam „toczyło się całe życie, życie jego i świata”. Istniejącej rzeczywistości nie dostrzegał, kiedy podchodził do okna, to praktycznie nic nie widział: „D. zaczynał cokolwiek widzieć, gdy siadał przed ekranem komputera.”

Umysł ma ogromną władzę nad nami, autosugestia może być silniejsza niż wszelkie racjonalne argumenty. Dodatkowym atutem komputerowej rzeczywistości jest jej przewidywalność, prostota i skończoność: „Miał wtedy przed sobą porządek, nieskończoną harmonię, prostotę dróg, które prowadzą do celu, jasność wyborów (…)”, natomiast życie w prawdziwym świecie nie jest takie proste i oczywiste.

D. przyjął Boską perspektywę patrzenia na świat. Chciał oglądać wszystko z góry, stwarzać, samodzielnie kreować rzeczywistość. Tutaj o wszystkim decyduje sam, natomiast w świecie realnym trzeba się poddać pewnym okolicznościom, wpływom innych ludzi, nad którymi nie można zapanować. Chciał się okazać lepszym stwórcom niż Bóg: „Pamiętał o oczyszczalni ścieków, utylizacji śmieci i tych wszystkich innych koniecznych rzeczach, których brakowało w rozmytym złudzeniu za oknem.”

Stwarzał, powtarzał gest Boga, a kiedy świat, który dzięki niemu powstał ulegał zepsuciu i degeneracji, wyznaczał mu karę: „Wtedy D. zmęczony i rozczarowany, spuszczał na swoje miasta sztormy, pożary, powodzie, plagi szczurów i szarańczy”. Nie było to niczym innym jak powtarzaniem tego, co już było. Od razu w myślach czytelnika wyświetla się potop, spuszczenie ognia na Sodomę i Gomorę, czy plagi egipskie. Nie tworzył tak naprawdę niczego nowego, powtarzał to wszystko, czym została dotknięta rzeczywistość realna.

Gdy stwarzanie go znudziło, zajmował się programem SemiLife i stymulował proces ewolucji. „W tej grze nie było przypadku. Był D.” – znowu wszystko zależało od niego, ale tylko pozornie, bo przecież po raz kolejny opierał się na czymś, co już rzekomo miało miejsce. Poza tym była to sfałszowana ewolucja, ponieważ on nad nią panował, a według wyznawców tej teorii to nie Bóg kierował powstawaniem świata.

Pewnego razu D. dostrzegł, że miasto – złudzenie, czyli to za oknem, jest tak samo dotknięte rozpadem jak jego miasta. Po raz kolejny okazje się, że przemijanie jest wszechobecne i dotyczy wszystkiego.

D. stworzył człowieka, ale nie był z niego zadowolony, ponieważ zaczął prowadzić wojny: o żony, wątpliwe idee, bogactwa itd. Jego życie było wypełnione poszukiwaniem jedzenia i wiecznym lękiem. Człowiek w jego wirtualnym świecie niczym się nie różnił od tego, którego znał z autopsji.

Zauważył, że wszystko co stworzył jest niedoskonałe, bo ulega przemijaniu. Postanowił więc stworzyć grę, która będzie pozbawiona tendencji do rozpadu: „Oto jest Nic, które zawiera nieskończoną liczbę wymiarów wszystkiego. (…) Nic nie chciało się rozwijać, było bowiem doskonałe”. Dopiero nie robiąc nic, odkrył coś fascynującego i innego od świata za oknem. Ale to nie było coś, czego on sam dokonał, czy stworzył.

„I zobaczył D., że nic nie było dobre, więc wstał i wyjrzał przez okno, gdzie usychający z pragnienia świat czekał na deszcz.” D. porzuca funkcję bycia Bogiem.

Nie jesteśmy w stanie odciąć się od rzeczywistości, w której jesteśmy osadzeni. Człowiek jedynie może daną mu rzeczywistość współtworzyć, kreować, należy tylko wybrać odpowiednią perspektywę. Nie jesteśmy w stanie stworzyć świata, którego jeszcze nie było, bowiem: „To, co jest, było już dawno, a to co będzie, też jest już od dawna, bo Bóg przywraca to, co przeminęło.” (Kazn. Sal. 3,15., ten tekst jest również cytowany w drugim opowiadaniu Szafy).

Jak trafić do świata najlepszego z możliwych? Już w nim jesteś! Żyj tu i teraz.

Shopping Cart
Scroll to Top