DLACZEGO NIE CHCĘ, ABY MOI UCZNIOWIE ZAMIENILI ZESZYTY NA TABLETY?


Być może niektórzy z Was są zniesmaczeni, że autorka bloga o edukacji XXI wieku ma tak zaściankowe poglądy… Owszem, dostrzegam narastającą tendencję do wykorzystywania nowoczesnych technologii w nauczaniu, nie jestem ignorantką. Niektórych z nich sama używam (choć w bardzo ascetycznej formie), ale póki będę miała no to wpływ, nie zgodzę się, aby moi uczniowie porzucili pisanie ręczne.

Nauczyciel XXI wieku musi zmieniać metody nauczania i dostosowywać je do potrzeb swoich uczniów – zgadzam się z tym całym sercem. W tej idei tkwi także geneza mojej pierwszej książki, dzięki której (wspólnie z Marzeną Kud) wypełniamy lukę w polskiej edukacji w zakresie kształcenia kompetencji miękkich. Wierzę w to, że dzisiaj przede wszystkim musimy nauczać umiejętności tworzenia indywidualnych zasobów wiedzy na własne potrzeby. Musimy nauczyć też naszych uczniów jak najsprawniej funkcjonować w ich rzeczywistości, a nie tej sprzed stu lat. Jednak nie oznacza to, że wolno nam ich pozbawiać zdolności tak potrzebnej jak samodzielne redagowanie odręcznej notatki.

Argumenty? Proszę bardzo smile      

 
PISANIE RĘCZNE:

POPRAWIA PAMIĘĆ

Proces pisania ręcznego jest wolniejszy niż notowanie na tablecie czy laptopie, dlatego właśnie tradycyjne notowanie daje większą szansę na zapamiętanie danego materiału. Poza tym, zbadano, że mocniej aktywizuje ono rejony czołowej kory mózgowej, odpowiedzialne za pamięć i przyswajanie nowych informacji. Manfred Spitzer w swojej książce „Cyberchoroby” ujął to w bardzo dobitny sposób: (…) klepanie po klawiaturze nie sprzyja kodowaniu wiedzy w pamięci długotrwałej tak jak pisanie odręczne, co udowodnili naukowcy z Princetown i Doliny Krzemowej. Ich praca nosi piękny tytuł „Pióro jest potężniejsze od klawiatury: zalety pisma odręcznego w porównaniu z pisaniem na laptopie”. (…) A zatem nieuczenie dzieci w szkole pisania odręcznego można przyrównać do pozbawienia młodych ludzi ważnego narzędzia wspierania pamięci. Tym samym szkodzimy im w procesie kształcenia.


ZWIĘKSZA KREATYWNOŚĆ

Gdy piszemy ręcznie, w naszych mózgach powstaje więcej połączeń nerwowych. To jak gimnastyka mózgu, dzięki której kreatywne pomysły rodzą się w bardzo naturalny sposób.

Poza tym, gdy do tradycyjnego pisania dołączysz rysunek, zaczną się dziać niesamowite rzeczy! Automatycznie zwiększamy szansę na odkrycie czegoś nowatorskiego. Efektywne zapamiętywanie otrzymujemy w bonusie wink Zwolenników sketchnotingu jest coraz więcej, co mnie bardzo cieszy smile Sama jestem nim zachwycona!

Zauważ, że gdy piszesz ręcznie, masz znacznie więcej możliwości. Tylko Ty decydujesz o tym, jak zagospodarować przestrzeń. Ograniczenia techniczne nie istnieją (no, może poza wielkością papieru wink), nikt Ci nie narzuci czcionki, interlinii, układu tekstu. Możesz pisać pod każdym kątem, nie masz żadnych szablonów. Ogranicza Cię jedynie Twoja wyobraźnia.


Dodatkowy atut – Twój charakter pisma jest jedyny na świecie. To jedna z niewielu rzeczy, dzięki którym jesteśmy unikatowi.

Umiejętność twórczego myślenia jest tak chodliwym towarem, że szkoda byłoby zabierać naszym uczniom szansy na jej rozwój. W szkole piszemy sporo, więc w tej sytuacji pisanie ręczne to naturalna szansa na wspomaganie kreatywności.

 


USPRAWNIA MYŚLENIE

Podczas pisania długopisem (czy jeszcze lepiej – piórem) o wiele intensywniej pracują rejony mózgu odpowiadające za interpretację wrażeń dotykowych, aktywuje się ośrodek odpowiedzialny za kształtowanie się mowy oraz sprawne czytanie i pisanie. Dzięki niemu aktywują się również podośrodki poprawiające koncentrację, orientację przestrzenną, umiejętność rozwiązywania problemów, syntetyzowania danych i usprawnia proces uczenia się.

Analizując dane przywołane przez Spitzera, można zaryzykować stwierdzenie, iż cyfryzacja edukacji to wróg uważności i efektywności. Fakty temu przyznają rację. Praca poglądowa opublikowana na łamach „Science” w 2012 roku na temat elektronicznych podręczników pokazuje, że sukces edukacyjny jest tym mniejszy, im bardziej podręczniki wykorzystują możliwości, jakie daje cyfryzacja: filmy i linki (zamiast zdjęć i bibliografii) kuszą, by w nie kliknąć, odwracają uwagę od czytania i pogarszają efekty uczenia się tym bardziej, im „lepiej” są zrobione.


Zdaję sobie sprawę, że być może wywołam burzę, ale propagandzie cyfryzacji szkolnictwa mówię stanowcze NIE. Jestem odporna na wykrzykiwane pseudonaukowe hasła, które nawołują do niby nowoczesnej edukacji. Kto postuluje koniec „epoki kredy” ten z całą pewnością nie powołuje się na wiedzę i odkrycia naukowe.


CIEKAWOSTKA: „New York Times” w 2011 roku opisał szkołę waldorfską w Dolinie Krzemowej, szczycącą się faktem nieposiadania ani jednego komputera. Kto posyła tam swoje dzieci? Pracownicy takich firm, jak Google, Apple, Yahoo i Hewlett-Packard.


Wiem, że rozwoju cywilizacyjnego nie zatrzymam i nie chcę tego robić. Sama korzystam z nowoczesnej technologii. Jednak wiem, że na kształcący się mózg ma ona dramatyczne skutki, dlatego moja Córka nie ogląda telewizji, nie zna „bajeczek” wyświetlanych na laptopie, nie wie co to tablet. I dlatego też będę chronić przed nią moich uczniów albo chociaż w maksymalny sposób ją ograniczać.

A jakie jest Twoje zdanie? Bardzo chętnie je poznam smile

 

                                                                                                                               

ŹRÓDŁA:

Manfred Spitzer, Cyberchoroby. Jak cyfrowe życie rujnuje nasze zdrowie, przeł. Małgorzata Guzowska, Słupsk 2016, Dobra Literatura.

Małgorzata Ohme, Weź kartkę i długopis. Poznaj 3 powody, by częściej pisać ręcznie, http://ohme.pl/lifestyle/wez-kartke-i-dlugopis-odreczne-pisanie-pozwoli-ci-odczuc-te-3-wazne-rzeczy/

Shopping Cart
Scroll to Top