„MAMA” ZAWSZE BRZMI CIEPŁO, ALE W CZASACH BESTIALSKIEJ ZIMY, CIEPŁO JAK NIGDY WCZEŚNIEJ I NIGDY PÓŹNIEJ…

                                               fot. link

Książki dla dzieci generalnie traktowane są z przymrużeniem oka. Takie tam sobie historyjki… Nierealne opowieści o marzeniach w baśniowym świecie. Tym razem tak nie będzie. „Wszystkie moje mamy” Renaty Piątkowskiej to opowieść o najtwardszych historycznych faktach, którą snuje z perspektywy dziecka, bo przecież dzieci też ten koszmar przeżyły, a może przede wszystkim one. Dotykają nas historie dorosłych ludzi, którzy musieli zderzyć się z wojenną rzeczywistością, a co z dziećmi? One przecież brzemię tego bestialstwa odczuły najmocniej, zostały obdarte z beztroskiej krainy snów i niosły ten bagaż najdłużej, całe swoje życie…

 
Mama jest tylko jedna. To prawda. Ale to prawda, która funkcjonuje w normalnym świecie. Wojna rządzi się zupełnie innymi prawami. W „Ocalonym” Różewicza 24. letni podmiot liryczny ukazuje tragedię człowieka zdehumanizowanego, który już nie wie, co jest dobre, a co złe, ponieważ wojenna rzeczywistość przewróciła świat do góry nogami, także świat wartości. U Piątkowskiej z kolei w posadach zadrżał świat dziecka. Już sam tytuł sygnalizuje dziwną rzeczywistość – „Wszystkie moje mamy”, cóż może to znaczyć? Nie sposób obojętnie potraktować okładki, na której widnieje podobizna chłopca otoczonego wianuszkiem kobiecych rąk. Nie ma wątpliwości, to ręce mamine, a każda z nich czuwa nad nim jak anioł.
 
Pana Szymona Baumana codziennie można spotkać w parku. (…) Ale on nie śpi i chyba nikt z was nie zgadłby, o czym wtedy myśli. Kiedyś opowiedział mi o tym, a zaczął tak: – Wystarczy, że zamknę oczy, a znowu widzę pod powiekami te obrazy. (…) – od takich słów rozpoczyna się książka. Dorosły mężczyzna nie potrafi zapomnieć koszmaru wojny. Opowiada ją z fotograficzną precyzją, ale z perspektywy małego chłopca. Bo nadal żyje w nim dziecko, to samo, które musiało przedwcześnie dorosnąć…
 
Na zaledwie 45. stronicach jest zamknięta tak wstrząsająca relacja, że nie sposób o tej książce zapomnieć. Ja czytałam ją kilka lat temu, a ona nadal żyje we mnie, tak wyraźnie, jakbym poznała ją wczoraj. I to nie ze względu na drastyczne obrazy czy realistyczne opisy ludzkiego bestialstwa, co jest znamienne dla literatury tego czasu, ale, o ironio, z uwagi na wrażliwą, ciepłą narrację i absolutnie cudowne ilustracje Macieja Szymanowicza.
 
Obraz każdej z mam został tak wyjątkowo namalowany, jak to potrafią uczynić tylko dzieci. Ze szczegółami, ale bez zbędnych opisów, ukazując matczyną miłość i poświęcenie, choć ani razu nie nazywając tego wprost. Czyny mówią więcej niż tysiąc słów i dzieci doskonale to wiedzą: Dziwne, ale mama nie chciała nawet skosztować tych wspaniałych, ryżowych zupek. – Jedzcie sami, ja nie mam apetytu – mówiła. – Jak to możliwe? – spytałem Chanę. – Kiedyś widziałem, jak mama myje się w miednicy koło pieca. Jest taka chuda, że można policzyć jej kosteczki. Tym razem Chana nic nie odpowiedziała.
 

Renata Piątkowska w mistrzowski sposób ukazuje okrucieństwo wojennych realiów zamykając je w mgiełkę dziecięcych wspomnień o najukochańszej istocie na świecie. Nie sposób nie uronić choćby jednej łzy: Wiele obrazów z getta zamazuje się panu Baumanowi we wspomnieniach, ale niektóre pamięta bardzo dokładnie. Na przykład dzień swoich urodzin, kiedy dostał od mamy najpiękniejszy prezent na świecie. Były to dwie kostki cukru zawinięte w żółty, błyszczący papier. Wtedy był pewien, że jego mama to prawdziwa czarodziejka. Ale okazało się, że nawet czarodziejki chorują. (…) – Chcę, żeby przyszedł tata i zabrał nas stąd – chlipałem po kątach. – Tata wiedziałby co robić.
 
Bez względu na czas i warunki, w oczach dziecka mama zawsze jest czarodziejką, a tata – bohaterem, który potrafi wyciągnąć z największej opresji. Ta prawda błyszczy jak diament praktycznie na każdej stronie lektury. Nie bez powodu „Wszystkie moje mamy” została okrzyknięta najlepszą książką dla dzieci 2014 roku. Trzeba wykazać się nie lada kunsztem literackim, znajomością dziecięcej psychiki i wrażliwą duszą, aby w tak przystępny sposób nakreślić nieprzystępną rzeczywistość.
 

„A ja ocalałem, bo miałem pięć wspaniałych mam.”

 

                                                                                                                               

* Wszystkie cytaty pochodzą z recenzowanej książki. 

Shopping Cart
Scroll to Top